poniedziałek, 28 września 2015

Epilog + podziękowanie

Epilog
Ewa:
Od momentu naszej rozmowy wszystko układa się po naszej myśli. Zdarzają się kłótnie, ale w jakim związku ich nie ma? Nie raz groziłam, że się wyprowadzę, ale wystarcza jeden jego uśmiech i cała złość mija. Matt nadal gra w Zenicie, z którym wiedze mu się świetnie. Stosunki w drużynie wśród przyjmujących są dość napięte. Matthew usilnie próbuje przemówić do rozsądku temu rudobrodemu idiocie. Niestety jego starania cały czas spełzają na niczym. Jedynym, co przez ostatnie miesiące go interesowało to gdzie może się nawalić i zaliczyć panienkę. To chyba jedyna rysa na naszym niemal idealnym świecie. Jestem szczęśliwa i to dzięki brunetowi, który na każdym kroku stara się dla mnie, dla nas.
-Ewka, jestem – usłyszałam od strony drzwi.
-Ogarnij się i przyjdź do salonu, przygotowałam kolacje – odkrzyknęłam wykładając na talerze makaron.
15 minut później jedliśmy rozmawiając, po posiłku sprzątnęliśmy i zdecydowaliśmy się wymienić mikołajkowymi upominkami. Otworzyłam pudełko, w którym znajdował się śliczny pierścionek.
-Ew…? – Nie dałam mu skończyć.
-Kocham Cię, Anderson – pocałowałam go namiętnie – A teraz otwórz swój prezent.
Chłopak rozpakował średniej wielkości pudełko, z którego jako pierwsze wyjął czarno-białe zdjęcie.
-Co to?
-Wyjmij wszystko – uśmiechnęłam się delikatnie. Po chwili w jego rękach znalazły się dwie pary mikroskopijnych bucików.
-Jesteś…? – Kiwnęłam na potwierdzenie, a on po raz kolejny obdarzył mnie pocałunkiem, tym razem jednak czułym i subtelnym przekazując mi wszystkie emocje, od radości po miłość. – Będę tatą.. Cholera będę ojcem! I to podwójnym!
Chyba dotarło to do niego z lekkim opóźnieniem. Najważniejsze było jednak, że się ucieszył. Chłopak uklęknął przede mną i podwinął moją koszulkę.
-Będę dla was najlepszym tatą na świecie – po jego policzku spłynęła łza, nadal brakowało mu jego ojca.

Matthew (dnia następnego):
Przepełniała mnie duma i szczęście. Mam wszystko, co tylko potrzebne do szczęścia – siatkówkę i ukochaną narzeczoną w ciąży. Miałem ochotę śpiewać i tańczyć, byłem gotowy niemal odlecieć.
-Będę ojcem – wydarłem się na całą szatnie zaraz po wejściu.
Mężczyźni otoczyli mnie i zaczęli gratulować, tylko Siwożelez stał z boku i był obojętny na wszystko. Dziękowałem i słuchałem rad starszych kolegów, którzy mają w tym polu doświadczenie.

Iza :
Nadal mieszkam w Dortmundzie, gdzie wyjechałam tamtego feralnego dnia. To tutaj odnalazłam spokój i przyjaciół. To tych kilkunastu mężczyzn i ich partnerki tworzy moją rodzinę. Wiele razy dziękowałam losowi, że nie było wolnych klubowych mieszkań i musiałam zamieszkać z jednym z piłkarzy, padło na Reusa. Po tych siedmiu miesiącach wspólnego mieszkania mogę go śmiało nazwać przyjacielem. W ostatnich miesiącach ciąży bardzo mi pomagał i wspierał. Spełniał każdą najdrobniejszą zachciankę. Nawet na porodówkę mnie zabrał i pielęgniarki poinformowały go, że ma syna! A on zemdlał. Tak się chłopak przejął. Po narodzinach Saszy proponowałam, że się wyprowadzę, ale Marco jest bardzo uparty i stwierdził, że nie mogę sobie teraz ze wszystkim radzić sama.
-Izaa! Jesteśmy – krzyknął od drzwi blondyn.
-Wreszcie – westchnęłam biorąc z jego rąk rozebranego już chłopca.
-Mała, przecież nie byliśmy sami – jęknął.
-Znowu wyciągnąłeś Łukasza z Sarcią? – Parsknęłam śmiechem, kierując się do salonu.
-Tym razem Aubę z Curtysem – wyszczerzył się zabierając mi syna.
-Ejj… ty go miałeś dla siebie do tej pory – skrzywiłam się.
-Ty się chwalisz czy żalisz? – Wystawił w moim kierunku język – Rób zdjęcie i wysyłaj Ewie.
Zrobiłam, co proponował i podpisałam „Moje skarby kilka sekund później w odpowiedzi otrzymałam zdjęcie autorstwa Andersona – Wilczek trzymająca dłonie na brzuchu z podpisem „pozdrawiamy ciotkę i wujka”
-Maaaarco, zostanę ciocią – pisnęłam radośnie.
-Cieszę się twoim szczęściem – cmoknął mnie w policzek i na powrót zajął się Aleksandrem.

Ewa (lipiec 2017):
-NIGDY WIĘCEJ MNIE NIE DOTKNIESZ – wrzeszczałam na chłopaka – ZERO SEKSU… AAAAAAAAAA! I ŚPISZ NA KANAPIE I MNIE NIE INTERESUJE, ŻE TY… AAAAAAAAAAAA! CHCESZ WIĘCEJ DZIECI! JAK CHCESZ TO SAM SOBIE JE URODZISZ! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! ZABIJE CIĘ! ZAMORDUJE! OBEDRE ZE SKÓRY!
-Jeszcze raz i będziemy mieć pierwsze – kolejny krzyk – No i mamy córeczkę.
-PIEPRZONY SIATKARZYNA! AAAAAAAA! NIGDY WIĘCEJ! AAAAAAAAAAA! NIECH TO SIĘ KOŃCZY! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Ostatni raz zmiażdżyłam dłoń narzeczonego i usłyszeliśmy płacz drugiego dziecka.
-Harry i Stefi – pocałował mnie w spocone czoło – nasze skarby.

Iza (sierpień 2017):
Usłyszałam dzwonek do drzwi, jednak zanim zdążyłam zejść z góry to blondyn zdążył wpuścić gościa.
-Pojebało pana?! – Zostawiłam syna w kołysce i szybko zbiegłam na dół.
-Jewgienij?! – Rudobrody trzymał się za nos, z którego kapała krew.
-Marco, mógłbyś iść do Saszy? – Spojrzałam na niego sugestywnie i zaraz go nie było.
Zaprowadziłam mężczyznę do kuchni gdzie siedzieliśmy w ciszy dopóki krew nie skoczyła lecieć.
-Po co przyjechałeś? Jasno dałeś mi do zrozumienia, że cię nie interesujemy – powiedziałam wrogo.
-Patrząc na Matta i jego szczęście zrozumiałem, że jestem idiotą. Musiałem do was przyjechać, musiałem poznać swoje dziecko. – Wytłumaczył spuszczając głowę w dół.
-To ci niemal rok zajęło? – Warknęłam.
-Kocham Cię do cholery – krzyknął.
-A ja mam to w dupie – zmierzyłam go lodowatym wzrokiem.
-Kłamiesz – uśmiechnął się pewnie.
-A ty marzysz – skrzywiłam się pogardliwie.
-Tak? W takim razie… - wpił się gwałtownie w moje wargi, z ochotą odwzajemniłam pieszczotę, po kilkunastu sekundach odzyskałam panowanie nad sobą i na miękkich nogach odepchnęłam go od siebie – Kochasz mnie, Winiarska.
-Może i kocham, ale to już nie jest ważne – po moim policzku spłynęła łza, którą ze złością starłam.
-Jest ważne, zmienię się. Dla ciebie, dla nas, dla was.

-Udowodnij.

-------------------------------------------------------------------
Witamy po raz ostatni,
smutno mi bardzo. 
Spieprzyłam. To u góry miało wyglądać zupełnie inaczej. Ich losy miały być inne i znów wszystko wyszło jak wyszło. Przepraszam.
Każdy kto przeczytał niech zostawi po sobie komentarz
Dziękujemy i cześć :))

sobota, 5 września 2015

Rozdział 8

Rozdział 8

Ewa:
Wchodząc na swoje piętro czułam wszechogarniającą radość – ze spotkania z przyjaciółką i możliwości zobaczenia Matta. Stęskniłam się za tym przeklętym Amerykaninem. Jeszcze kilka dni wcześniej nie dopuściłabym do siebie tej myśli, ale dziś coś się zmieniło. Zrozumiałam, że się w nim zakochałam. Na samą myśl o brunecie na moje usta wskakuje szeroki uśmiech. Zmienił mnie.
Odruchowo nacisnęłam na klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi ustąpiły. Co jest do jasnej cholery?
-Iza?! –Krzyknęłam.
-W salonie – usłyszałam jej zachrypnięty głos.
Widok, jaki tam zastałam przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Winiarska siedziała na kanapie w dresach i koszulce Pencheva, zalana łzami i jedząca lody. Usiadłam obok i mocno ją przytuliłam.
-Co się stało, kochana?
-Jestem w ciąży – oznajmiła grobowym głosem.
-Jakim cudem? – Nabrałam podejrzeń. Nikołaj nie mógł być ojcem, więc kto? I nagle wszystko stało się jasne – ich spotkania, wspólne wieczory, rozmowy, spojrzenia – Zabije Siwożeleza!
-To nie jego wina – wybuchnęła płaczem – To wszystko przeze mnie.
-Zwariowałaś? – Odsunęłam ją od siebie na długość ramienia – Sama się nie zapłodniłaś, więc to on jest za to odpowiedzialny.
-Ale to ja nie byłam wierna! – Krzyknęła, wyrywając się z mojego uścisku.
-Siedzicie w tym oboje, czy tego chcesz czy nie – oznajmiłam twardo.
-To mój problem, nie jego –położyła dłonie na brzuchu – jak tylko wszystko ustalę z prezesem wyjeżdżam.
-Powiesz mu?
-Nie wiem – wyszeptała i uciekła do swojego pokoju.
Nawet nie próbowałam za nią iść i tak nic bym nie zdziała. Zamiast tego wzięłam krótki prysznic i odświeżona poszłam do mieszkania naprzeciwko.

Matthew:
Oglądałem mecz, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegarek, 21. Kogo niesie o tej porze. Tajemniczym gościem okazała się śliczna szatynka.
-Cześć Matt – cmoknęła mnie w policzek i jak gdyby była u siebie skierowała się do salonu.
-Kiedy wróciłaś? – Usiadłem obok niej na sofie.
-Godzinę temu, ale ja nie w tej sprawie – przygryzła wargę – Chciałam Ci coś powiedzieć…
Między nami zapadła cisza. Ciężka, nieprzyjemna cisza. Bała się odezwać? Zbierała myśli czy może zbierała się na odwagę?
-Pamiętasz naszą rozmowę po tamtej nocy?
-Aż za dobrze – skrzywiłem się na wspomnienie jej „Nic do ciebie nie czuje”. Zabolało.
-Skłamałam wtedy. Znaczy wtedy to była dla mnie prawda, ale teraz to jest kłamstwo, bo dopiero w domu zrozumiałam ile dla mnie znaczysz – wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.
-A tak prościej? – Uniosłem brew. Kłamała? W którym momencie?
-Zakochałam się w tobie, Anderson.
Dosłownie opadła mi szczęka. Nie tego się spodziewałem. Wszystkiego, ale nie tego. Kiedy otępienie minęło przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem namiętnie.
-Ja w tobie też – szepnąłem w jej wargi.
Przez dłuższy czas siedzieliśmy wtuleni w siebie, cicho rozmawiając o nas, naszych planach, marzeniach… o wszystkim. Czułem się tak szczęśliwy jakbym zdobył złoto olimpijskie. Choć kiedy trzymam ją w ramionach czuje, że mam coś ważniejszego niż wszystkie dobra materialne, niż jakikolwiek medal. Mam ją, miłość i tyle wystarczy mi do szczęścia.

4 miesiące później – Iza:
Czuję się dziwnie. Przez te cztery miesiące wiele się zmieniło. Mieszkam sama, a Ewa z Mattem. Jestem samotna? Nie, mam przyjaciół, którzy cały czas mnie wspierają. O moim stanie wie tylko Ewa, Matt i prezes. Nie mówiłam nikomu innemu. Szef nie robił problemów, kiedy poprosiłam o rozwiązanie kontraktu przedwcześnie. Ba! On pomógł mi znaleźć pracę. Cudowny człowiek. Mój brzuszek robi się coraz wyraźniejszy i powoli mam problem ze skutecznym maskowaniem. Nikt się niczego nie domyśla, ale to dobrze… nie muszą wiedzieć. Znów zbiera mi się na płacz. Kolejny raz wylewam łzy z powodu swojej bezmyślności. Dzisiaj opuszczam Kazań. Już wczoraj pożegnałam się z przyjaciółmi i dziś pozostała mi do załatwienia jedna ważna sprawa.. Wysyłam mu sms i czekam na jego przyjście. W czasie czekania zamawiam taksówkę i proszę żeby była najpóźniej za 20 minut. Kiedy zostaje mi zaledwie dziesięć minut słyszę, że ktoś wchodzi do mieszkania.
-O co chodzi? – Pyta chłodno rudobrody.
-Wyjeżdżam na stałe i jest coś, o czym masz prawo wiedzieć – prostuje się i kończę – Jestem w ciąży, zostaniesz ojcem Jewgienij.
-Ty sobie żartujesz? – Warczy.
-Jestem śmiertelnie poważna – zaciskam usta w wąską kreskę.
-Nie chce tego bachora – oznajmia zimno – poza tym nie mam pewności czy tylko ze mną się puszczałaś, więc nie wierzę, że to moje.
Biorę zamach i po chwili na jego twarzy zostaje czerwony ślad.
-Sypiałam tylko z Tobą – warczę – Nic od ciebie nie chcę, więc nie musisz się martwić.
-Więc, po co mi to mówisz? –śmieje się kpiąco.
-Powinieneś wiedzieć.
-To wszystko? – Nie czekając na odpowiedz, wychodzi.

Zabolało. Wiem, że spieprzyłam, ale to jego dziecko do cholery! Nie wierzyłam do tej pory w słowa Matta o tym, że Żenia się zmienił, ale po dzisiejszym zmieniłam zdanie. To już nie ta sama osoba. 
_____________________________
Witamy po raz przed ostatni :)
Smutno z tego powodu, ale, ale mamy weekend więc uśmiech na twarzy ^^
Dziękujemy za kolejne wyświetlenia i komentarze :)
jeszcze tylko epilog O.o
Czekamy na opinie i gorąco pozdrawiamy 
Iza&Ewa
Ma ktoś pomysł gdzie wybiera się Iza? Jakieś typy?