Rozdział 8
Ewa:
Wchodząc na swoje piętro czułam wszechogarniającą radość –
ze spotkania z przyjaciółką i możliwości zobaczenia Matta. Stęskniłam się za
tym przeklętym Amerykaninem. Jeszcze kilka dni wcześniej nie dopuściłabym do
siebie tej myśli, ale dziś coś się zmieniło. Zrozumiałam, że się w nim
zakochałam. Na samą myśl o brunecie na moje usta wskakuje szeroki uśmiech.
Zmienił mnie.
Odruchowo nacisnęłam na klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi
ustąpiły. Co jest do jasnej cholery?
-Iza?! –Krzyknęłam.
-W salonie – usłyszałam jej zachrypnięty głos.
Widok, jaki tam zastałam przerósł moje najśmielsze
oczekiwania. Winiarska siedziała na kanapie w dresach i koszulce Pencheva,
zalana łzami i jedząca lody. Usiadłam obok i mocno ją przytuliłam.
-Co się stało, kochana?
-Jestem w ciąży – oznajmiła grobowym głosem.
-Jakim cudem? – Nabrałam podejrzeń. Nikołaj nie mógł być ojcem,
więc kto? I nagle wszystko stało się jasne – ich spotkania, wspólne wieczory,
rozmowy, spojrzenia – Zabije Siwożeleza!
-To nie jego wina – wybuchnęła płaczem – To wszystko przeze
mnie.
-Zwariowałaś? – Odsunęłam ją od siebie na długość ramienia –
Sama się nie zapłodniłaś, więc to on jest za to odpowiedzialny.
-Ale to ja nie byłam wierna! – Krzyknęła, wyrywając się z
mojego uścisku.
-Siedzicie w tym oboje, czy tego chcesz czy nie – oznajmiłam
twardo.
-To mój problem, nie jego –położyła dłonie na brzuchu – jak tylko
wszystko ustalę z prezesem wyjeżdżam.
-Powiesz mu?
-Nie wiem – wyszeptała i uciekła do swojego pokoju.
Nawet nie próbowałam za nią iść i tak nic bym nie zdziała.
Zamiast tego wzięłam krótki prysznic i odświeżona poszłam do mieszkania naprzeciwko.
Matthew:
Oglądałem mecz, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
Spojrzałem na zegarek, 21. Kogo niesie o tej porze. Tajemniczym gościem okazała
się śliczna szatynka.
-Cześć Matt – cmoknęła mnie w policzek i jak gdyby była u
siebie skierowała się do salonu.
-Kiedy wróciłaś? – Usiadłem obok niej na sofie.
-Godzinę temu, ale ja nie w tej sprawie – przygryzła wargę –
Chciałam Ci coś powiedzieć…
Między nami zapadła cisza. Ciężka, nieprzyjemna cisza. Bała
się odezwać? Zbierała myśli czy może zbierała się na odwagę?
-Pamiętasz naszą rozmowę po tamtej nocy?
-Aż za dobrze – skrzywiłem się na wspomnienie jej „Nic do
ciebie nie czuje”. Zabolało.
-Skłamałam wtedy. Znaczy wtedy to była dla mnie prawda, ale
teraz to jest kłamstwo, bo dopiero w domu zrozumiałam ile dla mnie znaczysz –
wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.
-A tak prościej? – Uniosłem brew. Kłamała? W którym
momencie?
-Zakochałam się w tobie, Anderson.
Dosłownie opadła mi szczęka. Nie tego się spodziewałem.
Wszystkiego, ale nie tego. Kiedy otępienie minęło przyciągnąłem ją do siebie i
pocałowałem namiętnie.
-Ja w tobie też – szepnąłem w jej wargi.
Przez dłuższy czas siedzieliśmy wtuleni w siebie, cicho
rozmawiając o nas, naszych planach, marzeniach… o wszystkim. Czułem się tak
szczęśliwy jakbym zdobył złoto olimpijskie. Choć kiedy trzymam ją w ramionach czuje,
że mam coś ważniejszego niż wszystkie dobra materialne, niż jakikolwiek medal.
Mam ją, miłość i tyle wystarczy mi do szczęścia.
4 miesiące później – Iza:
Czuję się dziwnie. Przez te cztery miesiące wiele się
zmieniło. Mieszkam sama, a Ewa z Mattem. Jestem samotna? Nie, mam przyjaciół,
którzy cały czas mnie wspierają. O moim stanie wie tylko Ewa, Matt i prezes.
Nie mówiłam nikomu innemu. Szef nie robił problemów, kiedy poprosiłam o
rozwiązanie kontraktu przedwcześnie. Ba! On pomógł mi znaleźć pracę. Cudowny
człowiek. Mój brzuszek robi się coraz wyraźniejszy i powoli mam problem ze
skutecznym maskowaniem. Nikt się niczego nie domyśla, ale to dobrze… nie muszą
wiedzieć. Znów zbiera mi się na płacz. Kolejny raz wylewam łzy z powodu swojej
bezmyślności. Dzisiaj opuszczam Kazań. Już wczoraj pożegnałam się z
przyjaciółmi i dziś pozostała mi do załatwienia jedna ważna sprawa.. Wysyłam mu
sms i czekam na jego przyjście. W czasie czekania zamawiam taksówkę i proszę
żeby była najpóźniej za 20 minut. Kiedy zostaje mi zaledwie dziesięć minut słyszę,
że ktoś wchodzi do mieszkania.
-O co chodzi? – Pyta chłodno rudobrody.
-Wyjeżdżam na stałe i jest coś, o czym masz prawo wiedzieć –
prostuje się i kończę – Jestem w ciąży, zostaniesz ojcem Jewgienij.
-Ty sobie żartujesz? – Warczy.
-Jestem śmiertelnie poważna – zaciskam usta w wąską kreskę.
-Nie chce tego bachora – oznajmia zimno – poza tym nie mam
pewności czy tylko ze mną się puszczałaś, więc nie wierzę, że to moje.
Biorę zamach i po chwili na jego twarzy zostaje czerwony
ślad.
-Sypiałam tylko z Tobą – warczę – Nic od ciebie nie chcę,
więc nie musisz się martwić.
-Więc, po co mi to mówisz? –śmieje się kpiąco.
-Powinieneś wiedzieć.
-To wszystko? – Nie czekając na odpowiedz, wychodzi.
Zabolało. Wiem, że spieprzyłam, ale to jego dziecko do cholery!
Nie wierzyłam do tej pory w słowa Matta o tym, że Żenia się zmienił, ale po
dzisiejszym zmieniłam zdanie. To już nie ta sama osoba.
_____________________________
Witamy po raz przed ostatni :)
Smutno z tego powodu, ale, ale mamy weekend więc uśmiech na twarzy ^^
Dziękujemy za kolejne wyświetlenia i komentarze :)
jeszcze tylko epilog O.o
Czekamy na opinie i gorąco pozdrawiamy
Iza&Ewa
Ma ktoś pomysł gdzie wybiera się Iza? Jakieś typy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz