sobota, 5 września 2015

Rozdział 8

Rozdział 8

Ewa:
Wchodząc na swoje piętro czułam wszechogarniającą radość – ze spotkania z przyjaciółką i możliwości zobaczenia Matta. Stęskniłam się za tym przeklętym Amerykaninem. Jeszcze kilka dni wcześniej nie dopuściłabym do siebie tej myśli, ale dziś coś się zmieniło. Zrozumiałam, że się w nim zakochałam. Na samą myśl o brunecie na moje usta wskakuje szeroki uśmiech. Zmienił mnie.
Odruchowo nacisnęłam na klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi ustąpiły. Co jest do jasnej cholery?
-Iza?! –Krzyknęłam.
-W salonie – usłyszałam jej zachrypnięty głos.
Widok, jaki tam zastałam przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Winiarska siedziała na kanapie w dresach i koszulce Pencheva, zalana łzami i jedząca lody. Usiadłam obok i mocno ją przytuliłam.
-Co się stało, kochana?
-Jestem w ciąży – oznajmiła grobowym głosem.
-Jakim cudem? – Nabrałam podejrzeń. Nikołaj nie mógł być ojcem, więc kto? I nagle wszystko stało się jasne – ich spotkania, wspólne wieczory, rozmowy, spojrzenia – Zabije Siwożeleza!
-To nie jego wina – wybuchnęła płaczem – To wszystko przeze mnie.
-Zwariowałaś? – Odsunęłam ją od siebie na długość ramienia – Sama się nie zapłodniłaś, więc to on jest za to odpowiedzialny.
-Ale to ja nie byłam wierna! – Krzyknęła, wyrywając się z mojego uścisku.
-Siedzicie w tym oboje, czy tego chcesz czy nie – oznajmiłam twardo.
-To mój problem, nie jego –położyła dłonie na brzuchu – jak tylko wszystko ustalę z prezesem wyjeżdżam.
-Powiesz mu?
-Nie wiem – wyszeptała i uciekła do swojego pokoju.
Nawet nie próbowałam za nią iść i tak nic bym nie zdziała. Zamiast tego wzięłam krótki prysznic i odświeżona poszłam do mieszkania naprzeciwko.

Matthew:
Oglądałem mecz, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegarek, 21. Kogo niesie o tej porze. Tajemniczym gościem okazała się śliczna szatynka.
-Cześć Matt – cmoknęła mnie w policzek i jak gdyby była u siebie skierowała się do salonu.
-Kiedy wróciłaś? – Usiadłem obok niej na sofie.
-Godzinę temu, ale ja nie w tej sprawie – przygryzła wargę – Chciałam Ci coś powiedzieć…
Między nami zapadła cisza. Ciężka, nieprzyjemna cisza. Bała się odezwać? Zbierała myśli czy może zbierała się na odwagę?
-Pamiętasz naszą rozmowę po tamtej nocy?
-Aż za dobrze – skrzywiłem się na wspomnienie jej „Nic do ciebie nie czuje”. Zabolało.
-Skłamałam wtedy. Znaczy wtedy to była dla mnie prawda, ale teraz to jest kłamstwo, bo dopiero w domu zrozumiałam ile dla mnie znaczysz – wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.
-A tak prościej? – Uniosłem brew. Kłamała? W którym momencie?
-Zakochałam się w tobie, Anderson.
Dosłownie opadła mi szczęka. Nie tego się spodziewałem. Wszystkiego, ale nie tego. Kiedy otępienie minęło przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem namiętnie.
-Ja w tobie też – szepnąłem w jej wargi.
Przez dłuższy czas siedzieliśmy wtuleni w siebie, cicho rozmawiając o nas, naszych planach, marzeniach… o wszystkim. Czułem się tak szczęśliwy jakbym zdobył złoto olimpijskie. Choć kiedy trzymam ją w ramionach czuje, że mam coś ważniejszego niż wszystkie dobra materialne, niż jakikolwiek medal. Mam ją, miłość i tyle wystarczy mi do szczęścia.

4 miesiące później – Iza:
Czuję się dziwnie. Przez te cztery miesiące wiele się zmieniło. Mieszkam sama, a Ewa z Mattem. Jestem samotna? Nie, mam przyjaciół, którzy cały czas mnie wspierają. O moim stanie wie tylko Ewa, Matt i prezes. Nie mówiłam nikomu innemu. Szef nie robił problemów, kiedy poprosiłam o rozwiązanie kontraktu przedwcześnie. Ba! On pomógł mi znaleźć pracę. Cudowny człowiek. Mój brzuszek robi się coraz wyraźniejszy i powoli mam problem ze skutecznym maskowaniem. Nikt się niczego nie domyśla, ale to dobrze… nie muszą wiedzieć. Znów zbiera mi się na płacz. Kolejny raz wylewam łzy z powodu swojej bezmyślności. Dzisiaj opuszczam Kazań. Już wczoraj pożegnałam się z przyjaciółmi i dziś pozostała mi do załatwienia jedna ważna sprawa.. Wysyłam mu sms i czekam na jego przyjście. W czasie czekania zamawiam taksówkę i proszę żeby była najpóźniej za 20 minut. Kiedy zostaje mi zaledwie dziesięć minut słyszę, że ktoś wchodzi do mieszkania.
-O co chodzi? – Pyta chłodno rudobrody.
-Wyjeżdżam na stałe i jest coś, o czym masz prawo wiedzieć – prostuje się i kończę – Jestem w ciąży, zostaniesz ojcem Jewgienij.
-Ty sobie żartujesz? – Warczy.
-Jestem śmiertelnie poważna – zaciskam usta w wąską kreskę.
-Nie chce tego bachora – oznajmia zimno – poza tym nie mam pewności czy tylko ze mną się puszczałaś, więc nie wierzę, że to moje.
Biorę zamach i po chwili na jego twarzy zostaje czerwony ślad.
-Sypiałam tylko z Tobą – warczę – Nic od ciebie nie chcę, więc nie musisz się martwić.
-Więc, po co mi to mówisz? –śmieje się kpiąco.
-Powinieneś wiedzieć.
-To wszystko? – Nie czekając na odpowiedz, wychodzi.

Zabolało. Wiem, że spieprzyłam, ale to jego dziecko do cholery! Nie wierzyłam do tej pory w słowa Matta o tym, że Żenia się zmienił, ale po dzisiejszym zmieniłam zdanie. To już nie ta sama osoba. 
_____________________________
Witamy po raz przed ostatni :)
Smutno z tego powodu, ale, ale mamy weekend więc uśmiech na twarzy ^^
Dziękujemy za kolejne wyświetlenia i komentarze :)
jeszcze tylko epilog O.o
Czekamy na opinie i gorąco pozdrawiamy 
Iza&Ewa
Ma ktoś pomysł gdzie wybiera się Iza? Jakieś typy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz