czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 7 cz.2

Rozdział 7 cz.2

Iza:
Leżałam na łóżku z głośną muzyką w słuchawkach. Chciałam zagłuszyć myśli i wyrzuty sumienia. Kocham go, a przynajmniej kochałam go do pewnego momentu. Nie da się przestać od tak kochać. Nie po niemal dwóch latach związku. Nikołaj jest i zawsze będzie dla mnie kimś wyjątkowym. Jak dziś pamiętam czas, kiedy zaczęłam się w nim zakochiwać – w jego ciemnych oczach, czarnej czuprynie, uroczym akcencie i ciepłym uśmiechu. Promieniałam szczęściem, zachowując jak zakochana nastolatka. Byłam pijana nim. Cieszyłam się każdym najmniejszym kontaktem, a teraz? Zszedł na dalszy plan, niemal odszedł w zapomnienie. Jego miejsce zastąpił inny wielkolud. Kompletne przeciwieństwo – blady, jasnooki i brodaty. Nawet ta rudawa broda mi się podobała. Zakochiwałam się w nim krok po kroku. Nawet nie umiem już zaprzeczać, choćbym nie wiem jak chciała… a nie chce… Nawet głośna muzyka nie potrafi zagłuszyć nieproszonych myśli. Nagle przez ostre metalowe dźwięki przedarł się głośny huk. Otworzyłam oczy, gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i zdjęłam słuchawki. Pierwsze, co zarejestrowałam to leżące na podłodze drzwi, dopiero po kilku sekundach zauważyłam stojącego w progu mężczyznę.
-Żenia?
-Martwiłem się, dobijam się do twojego pokoju od przeszło godziny, a ty nic – posłał mi przepraszające spojrzenie.
-Miałam słuchawki – warknęłam.
W jednym susie znalazł się obok mnie i gwałtownie przycisnął swoje wargi do moich, po części wbrew sobie oddałam pocałunek. Zarzuciłam mu ręce na szyje przyciągając go bliżej, aż w końcu oboje wylądowaliśmy na moim łóżku, a pocałunku robiły się coraz namiętniejsze.
~*~
Po wszystkim leżeliśmy przytuleni. Leniwie rysowałam szlaczki na jego torsie i zastanawiałam się, czemu teraz nie mam wyrzutów sumienia, które dręczyły mnie wcześniej. Czyżbym była aż taką suką? Głośno westchnęłam nie mogąc zrozumieć swojego sumienia.
-Co cię gryzie, Maleńka? – Szepnął w moje włosy.
-Jestem przy tobie tak cholernie szczęśliwa, ale kiedy nie ma Cię obok czuje ogromne wyrzuty sumienia… Powinnam się zdecydować.
-Jedziesz do Polski, tam podejmij decyzje – pocałował mnie w głowę – Nawet jeśli wybierzesz jego będę twoim przyjacielem.
-Jesteś najlepszy – wyplątałam się z jego ramion. Wciągnęłam na siebie bieliznę i leżącą nieopodal koszulkę mężczyzny – Weź prysznic, zrobię nam coś do jedzenia, a potem mnie odwieziesz na lotnisko.
-A ty nie miałaś samolotu o tej samej porze co Ewa? – Nadal nie podniósł się z posłania.
-Przebukowałam – pokazałam mu język i poszłam do kuchni.
Byłam zbyt rozleniwiona by wysilić się na coś więcej niż kanapki, więc szybko uporałam się z posiłkiem, nalałam nam soku i zawołałam swojego towarzysza. Jedliśmy w ciszy, jednak ta nam nie przeszkadzała. Po kilkunastu minutach znajdowałam się w ramionach przyjmującego.
-Pasażerowie lotu Kazań – Rzeszów proszeni do odprawy.
Pocałowałam go w policzek, choć wiedziałam, że chciałby więcej. Nie mogłam mu tego dać, nie tu i nie w tej chwili.
~*~
-Iza! – Po chwili znajdowałam się w ramionach Bułgara, czując znajome perfumy.
Dopiero przy nim, w jego ramionach poczułam tę obezwładniającą tęsknotę. Uczucia wróciły ze zdwojoną siłą.
-Tęskniłam – szepnęłam w jego wargi.
W samochodzie nie mogłam oderwać od niego wzroku. Po wejściu do mieszkania straciliśmy wszelkie zahamowania. W każdym pocałunku i dotyku przelewaliśmy swoje uczucia.
Leżąc obok śpiącego Nikołaja czułam się szczęśliwa i przepełniona wyrzutami sumienia. Przy nim moja miłość odżyła i zaczęłam żałować romansu z Rosjaninem. Kiedy Niko się dowie nigdy mi tego nie wybaczy. Nie mogę go dłużej okłamywać, lecz nie chce psuć nam świąt. Nawet nie wiem, kiedy ogarnęła mnie ciemność.
~następnego dnia rano~
Obudziłam się czując kuszący zapach śniadania, jednak kiedy do moich nozdrzy dotarł zapach kawy poczułam, że muszę szybko znaleźć się w łazience. Kiedy torsje ustały wzięłam krótki prysznic i zastanawiałam się skąd ta reakcja jednak jedyny powód, jaki mi przyszedł do głowy był niedorzeczny. Zabezpieczaliśmy się. Szybko przeliczyłam i zaczęło do mnie docierać, że okres spóźnia mi się już ponad tydzień, co nigdy mi się nie zdarzało. To nie może być prawda… Może to przez stres? Ubrałam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam do kuchni i pierwsze, co zrobiłam to nalałam sobie soku.
-Igła zaprosił nas do siebie na święta – uśmiechnął się brunet.
-A oni nie mieli jechać do Wałbrzycha do rodziny Krzyśka? – Zdziwiłam się.
-Mieli, ale malutka jest chora – na tę określenie lekko się skrzywiłam, a uśpione wyrzuty sumienia wyszły na wierzch.
-Na którą mamy być?
-Na 19, a za jakieś 2 godziny powinien być Rozalin, także nie będziesz sama.
-Macie jeszcze dzisiaj trening?! – Byłam szczerze zdziwiona.
-Za 40 minut – skrzywił się – Tylko 2 godziny.
-Tylko – prychnęłam.
-Niestety muszę się już zbierać, bo mam jeszcze zabrać Fabiana – cmoknął mnie w policzek i wyszedł.
Odczekałam kilka minut i niemal wybiegłam z mieszkania do najbliższej apteki. Wzięłam trzy testy i wróciłam do domu. Przeczytałam uważnie ulotki i wykonałam wszystko według zaleceń. Pozostało czekać. Po odpowiednim czasie sprawdziłam i upadłam na kolana widząc na każdym dwie, wyraźne kreski. W tym momencie mój świat się zawalił. Zniszczyłam wszystko. Całe swoje dotychczasowe życie przekreśliłam idąc z Siwożelezem do łóżka, a teraz nadeszły tego konsekwencje. Przez myśl przeszło mi pozbycie się problemu, ale zanim ten pomysł zdążył zagnieździć się w mojej głowie zadałam sobie mentalny cios w twarz. Po czymś takim nie mogłabym spojrzeć sobie w twarz, nie potrafiłabym skrzywdzić tej małej istotki wewnątrz mnie. Podwinęłam koszulkę i położyłam dłoń na brzuchu – zaczęło do mnie docierać, że za kilka miesięcy zostanę mamą. W tym momencie powzięłam decyzje. To koniec. Nie będę dalej ciągnąć swoich kłamstw. Penchevowi należą się wyjaśnienia, a później zniknę z jego życia. Na zawsze.
-Zaopiekuję się tobą, kruszyno. Z dala od twojego taty i Niko. Z dala od moich błędów. Będziemy we dwoje. Damy sobie radę.
Posprzątałam po sobie łazienkę i z nową motywacją wyszłam do salonu, gdzie miałam poczekać na Rozalina. Po 1,5 godziny bezmyślnego skakania po kanałach usłyszałam pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłam znalazłam się w ramionach chłopaka.
-Stęskniłem się za Tobą
-Ja za Tobą też Rozi – cmoknęłam go w policzek. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie.
-Niko do mnie dzwonił prosił powiedzieć, że będzie za najpóźniej pół godziny.
Usiedliśmy w salonie rozmawiając o błahostkach, zawsze miałam dobry kontakt ze starszym bliźniakiem, więc rozmowa przychodziła nam naturalnie. Nawet się nie zorientowaliśmy, kiedy minął czas i średni Penczev wrócił do domu. Kiedy mnie pocałował na powitanie poczułam ból i wstyd. Jak mogłam go tak zranić? Jak mogłam go tak potraktować?
-Niko musimy porozmawiać – wykrztusiłam patrząc w podłogę, która nagle wydała mi się arcyciekawa.
-Zabrzmiało groźnie – zaśmiał się – Chodź do sypialni.
W głowie rozbrzmiały mi słowa jednej z ukochanych piosenek, nie sądziłam, że kiedyś będzie tak idealnie pasować do mojej sytuacji.
„Lecz pamiętaj że… kochałam Cię
Zakończmy to tak żeby nie bolało nas już nic
Zakończmy to  od jutra będzie dobry czas by żyć
Zakończmy to tak żeby nie płynęły łzy jak deszcz”
-Nikołaj, przepraszam – tyle zdołałam z siebie wydusić.
-Kochanie, co się stało? – łzy zebrały mi się w oczach. Tak bardzo nie chciałam go ranić, ale już za późno. Widziałam tę bezradność w jego oczach… czułam się jak najgorsza suka.
-Zdradziłam Cię – wyszeptałam – Tak bardzo przepraszam…
-Z kim?! Z kim się puściłaś?! – Wrzeszczał. W sumie to mu się nie dziwie. Sama miałam ochotę uderzyć siebie.
-To nie jest ważne – spuściłam wzrok – Naprawdę Cię kocham Niko
-I z tej miłości wskoczyłaś innemu do łóżka? – Prychnął z ironią – Dzięki za taką miłość.
Miałam ochotę zacząć ryczeć albo się uderzyć, ale z trudem się opanowałam.
-Do wieczora mnie tu nie będzie.
-Mam nadzieje, że więcej się nie spotkamy – spojrzał na mnie z pogardą i wyszedł, a ja po raz kolejny dzisiejszego dnia upadłam na kolana łkając. Nad utraconą miłością i swoją głupotą. Niestety serce nie sługa.
___________________
Witamy,
jeszcze tylko jeden rozdział i epilog :)
Nie wiem czy tego się spodziewaliście, ale mamy nadzieję że się podoba.
Pozdrawiamy Iza&Ewa


2 komentarze:

  1. Coooo?! Już za chwilę koniec?! Ja się nie zgadzam!
    Nie dziwię się, że Niko tak zareagował, choć trochę szkoda, iż w taki sposób doszło do rozstania. Mam nadzieję, że Iza jednak się opamięta, ojciec chyba powinien znać swoje dziecko ;) Czekam na kolejny z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O, Boże, nie wierzę...
    Ale że to prawie koniec? Nie, proszę, nie.
    Iza powinna wrócić do Kazania, w końcu Siwożelez powinien wiedzieć że zostanie ojcem. Czekam na następny.
    Pozdrawiam,
    April :*

    Zapraszam do siebie: feelinghadfaded.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń