poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 5

Rozdział 5

Ewa:
Od tamtej kolacji z Mattem spędzamy razem niezliczoną ilość godzin. Przyjaźnimy się, choć początek naszej znajomości na to nie wskazywał. Gdyby wcześniej ktoś powiedział mi że mamy tyle wspólnego to bym go wyśmiała. Minął tydzień, a czuje jakbyśmy się znali kilka lat. O dziwo nawet Matt dogaduje się z Izą, a ku jeszcze większemu zdumieniu jego kolegów z drużyny również z Siwożelez, który również jest u nas częstym gościem. Dzisiaj wieczorem idziemy całą paczką na imprezę.  Spoglądam na zegarek, który pokazuje godzinę 17:20 chyba czas się zacząć ogarniać skoro o 19 mają być panowie. Przeglądam szafę w poszukiwaniu odpowiedniej kreacji. Wreszcie decyduje się na krótki top, jeansową kurtkę i czarne jeansy. Dobieram do tego jeszcze białe adidasy i gotowy strój. Biorę dłuższy prysznic, ale słyszę dobijającą się do łazienki Izę, więc decyduje się zrobić makijaż w sypialni. Ubieram się i układam włosy w delikatne falę. Patrząc na zegarek orientuje się, że została godzina.

Iza:
-Jesteś skończonym idiotą, Penczev – warczę kończąc rozmowę.
Mój chłopak zabronił mi iść na imprezę, bo jestem nieodpowiedzialna po alkoholu. A czy ja powiedziałam, że mam zamiar się upić? No właśnie nie, ale on i tak mi nie ufa. Nie będę się nim przejmować. Nie dzisiaj, dziś liczy się tylko zabawa. Wyjmuje z szafy mój ukochany bralet, czarne jeansy, czarną skórę i kremowe lity. Robię mocny makijaż. Nim się orientuje mija pozostały czas i słyszę dzwonek do drzwi. Pewnie Anderson z Sivożelezem. Kieruje się do korytarza, po drodze chwytając torebkę.
-Wyglądasz… nieźle – mierzy mnie wzrokiem Anderson.
-Mati, ty nadal nie potrafisz się ładnie ubrać, wiesz? – Uśmiecham się słodko.
-I tak nikt nie dorówna tobie, koszmarku – odpowiada mi identycznym uśmieszkiem.
-Czy ty sugerujesz, że wyglądam brzydko? – patrzę na niego wściekle.
-Ja tylko stwierdzam fakty – zrobię mu krzywdę. Przysięgam zrobię to!
Jakby czytając w moich myślach Jewgienij obejmuje mnie rękoma w pasie i szepcze do ucha
-Wyglądasz obłędnie.
-Ona jak zwykle straszy, ale ty Ewa wyglądasz cudownie – patrzy na nią maślanym wzrokiem.
Obie przewracamy oczami. Czyżby Anderson jeszcze nie zrozumiał, że dla Młodej liczy się zabawa i podbijanie do niej nie ma sensu? Odkąd się znamy, czyli trochę już to jest lat, Ewa nie potraktowała żadnego chłopaka poważnie. Dla niej liczyła się zabawa i to jej starcza. Przyglądam się tej dwójce i zauważam coś dziwnego… Matthew obejmuję moją przyjaciółkę, a ona na niego dziwnie patrzy. Znaczy nie dziwnie, tylko takim wzrokiem jakby chciała czegoś więcej niż tylko krótka przygoda… Czyżby Ewa..? Nie możliwe. Nim się orientuje jesteśmy w klubie i witamy się ze znajomymi. Jewgienij nadal obejmuje mnie w pasie, a ja się nie odsuwam. Dzisiaj się bawię. Dzisiaj jestem wolna. Zamawiamy drinki i po szybkim opróżnieniu szklanek ruszamy na parkiet. Tańczymy do jakiejś szybkiej melodii. Nie zwracam uwagi na słowa, liczy się tylko taniec, któremu oddaje się cała. Liczy się ta chwila. Muzyka zmienia się na bardziej zmysłową zbliżam się do Siwożeleza rozpoczynając swoją zabawę. Bawię się guzikami jego koszuli, bawię się jego koszulą. Coraz bardziej się zbliżam. Pozwalam by jego dłonie błądziły po moim ciele. Rozkoszuje się jego dotykiem, zapachem, obecnością. Kompletnie zatracam się w nocy, muzyce, atmosferze.
Ewa:
Siedzę przy stoliku leniwie przeczesując wzrokiem parkiet. Widzę Izę tańczącą z Jewgienijem i czuję, że się źle skończy, ale wierzę, że jest na tyle rozsądna żeby pamiętać, że jest zajęta. Skupiam wzrok na innej części parkietu. Maksim tańczy ze swoją żoną, kawałek dalej widzę też Teodora z małżonką. Czemu więc siedzę tu sama? Przecież wkoło jest tylu wolnych facetów, którzy mierzą mnie zachęcającym wzrokiem. Czuję jak kanapa obok się ugina pod czyimś ciężarem. Wydaje mi się, że to Matt, więc nie przerywam swoich obserwacji. Dopiero, gdy dłoń mężczyzny ląduje na moim udzie do moich nozdrzy dolatuje zapach potu, papierosów i alkoholu nie wyczuwam jednak znajomych perfum. Odsuwam się gwałtownie strącając dłoń obcego.
-Kim pan jest? - Warczę mierząc go wściekłym wzrokiem.
-Spełnieniem twoich marzeń - uśmiecha się obleśnie. Zanim zdążę zareagować.
-Jedynie ja mogę spełniać jej marzenia - obejmuje mnie ramieniem przyjmujący - Wynocha stąd.
W ciągu kilku sekund zostajemy sami. Jestem wdzięczna losowi, że chłopak pojawił się w odpowiedniej chwili. Zdążyłam wypić kilka drinków i moje myśli są z lekka ociężałe. Kładę głowę na ramieniu towarzysza.
-Dziękuję Matt.
-Nie ma, za co księżniczko - całuje mnie w czoło. Gdyby nie to, że mnie uratował to oberwałby za tę księżniczkę, dobrze wie, że nie lubię wszelkiego rodzaju zdrobnień. Jedynym, które toleruje jest “Ewuś” i “Ewcia”, ale nie potrafi żadnego z nich poprawnie wymówić.
-Zatańcz ze mną - proszę podnosząc się z sofy.

Matt:
Ulegam jej. Nie potrafię się jej oprzeć. Odkąd na nią wpadłem nie potrafię wyrzucić jej z głowy. Patrzę w jej piękne oczy i tonę. Tonę i nie chcę się wydostać. Powtarzam sobie, że jestem tylko jej przyjacielem, ale nie potrafię się powstrzymać. Wygląda tak pięknie, tak kusząco. Zbliżam się do niej, ujmuję w dłonie jej drobną twarz i delikatnie całuję jej wargi. Smakuję truskawkami i niedawno wypitym drinkiem. Nie wyczuwam oporu, więc pogłębiam pocałunek. Czuję jak zarzuca mi ręce na szyję. Czuję ją całym sobą. Chcę ją teraz. Już.

Ewa:
Roztapiam się pod wpływem jego ust. Jeszcze nikt nie całował mnie z taką pasją. Chcę więcej. Odrywam się od niego i patrzę w jego pociemniałe z pożądania oczy. Nie potrzebujemy słów. Łapiemy się za ręce i czym prędzej kierujemy się do wyjścia. Już w taksówce raz po raz smakujemy swoich warg.  Kiedy dojeżdżamy pod odpowiedni blok mężczyzna rzuca taksówkarzowi banknot i mówi, że reszty nie trzeba. Szybkim krokiem wchodzimy do windy. Przypiera mnie do ściany i całuje do utraty tchu. Tego mi trzeba. Nasze serca biją w jednym rytmie. W naszych głowach kołacze się tylko jedna myśl “Szybciej”. Łapczywie chwytamy powietrze tylko po to by znów zatracić się w swoich ustach. Kierujemy się do mieszkania bruneta. Będąc już w środku pozbywamy się ubrań niemal nie rozłączając ust. Kiedy pozbawia mnie ostatniego skrawka bielizny zadaje głupie pytanie.
-Jesteś tego pewna?
-Zamknij się - przyciągam go do siebie pewnie. Jestem pewna jak cholera.

Iza:
Jestem na krawędzi. Tej, po przekroczeniu, której nie ma już odwrotu. Tej, po przekroczeniu, której złamie wszystkie swoje zasady. Tej, po przekroczeniu, której stracę wszystko, na czym mi do tej pory zależało. Czuje jak w moich żyłach płynie krew rozkosznie rozgrzana alkoholem. Słodko-mdławy zapach unoszący się w powietrzu nie zagłusza Jego boskich perfum. Tańczę zatracając się w Nim. Wiem, że nie powinnam, ale to jest silniejsze. Podnoszę wzrok i napotykam jego brązowe tęczówki. Jeszcze nikt tak na mnie nie patrzył. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby ktoś zdołał pokazać taką mieszankę. Przyciągam go za kark łapczywie wpijając się w jego wargi. Czuję jak jego dłonie gładzące moje plecy zamierają. Przez chwilę pozostaje bierny, jednak wybudza się z letargu i odpowiada z entuzjazmem. Przysuwa mnie do siebie trzymając swoje wielkie dłonie na moich biodrach. Całujemy się jakby jutra miało nie być. Jego broda ociera moje policzki. Zamiast mnie to odrzucić jeszcze bardzie mnie to podnieca. Przywieram do niego całym ciałem. Jak w amoku zamawiamy taksówkę i znajdujemy drogę do jego mieszkania, a później sypialni.

Jewgienij:
Chciałem tego. Cholernie tego chciałem, ale nie potrafię zrobić tego od tak. Odpycham ją, choć z mojej samokontroli zostały niewielkie strzępki, szczególnie, kiedy pręży się zachęcająco w koronkowej bieliźnie. Biorę głęboki wdech i odsuwam się od łóżka, od niej.
-Gdzie uciekasz? - Bełkocze. Jest pijana. To wyjaśnia jej zachowanie. Przecież na trzeźwo nigdy by się tak nie zachowała. Jak mogłem być tak głupi? Biorę leżącą na wierzchu koszulkę i jej ubieram, bo sama nie jest w stanie tego zrobić.
-Śpij - przykrywam ją kołdrą.
-Sama nie zasnę - jęczy płaczliwie łapiąc moją dłoń.
-Wezmę tylko prysznic.
Spędzam pod zimnym strumieniem 15 minut. Muszę ochłonąć. Ubieram spodenki i wracam do sypialni. Śpi. Kładę się obok niej i czuję jak się we mnie wtula. Obejmuję ją i czując jej słodki zapach zasypiam. Jutro będę się martwił jak jej to wytłumaczę.

 _______________________
Cześć :)
Dziękujemy za komentarze i ponad 600 wyświetleń :)
Zostało jeszcze tylko 4 rozdziały i epilog :)
Mamy nadzieje że się podoba :))

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 4

Rozdział 4
Iza:
Usłyszałam krzyk, a sekundę później uderzenie ciała o parkiet. Podeszłam bliżej i zobaczyłam leżącą przyjaciółkę. Wpadłam w panikę. Z jej twarzy dość szybko ciekła krew. Chwile po mnie zjawił się doktor. Spojrzał po chłopakach i zwrócił się do najbliżej stojącego.
-Matthew, zanieś ją szybko do mojego gabinetu.
Brunet podniósł dziewczynę i przytulił do siebie nie zważając na krew brudzącą jego koszulkę. Szłam kilka kroków za nimi. Po krótkich oględzinach lekarz oznajmił nam, co się stało.
-Prawdopodobnie to tylko rozcięty łuk brwiowy, stąd też duża ilość krwi. Powinna odzyskać przytomność w ciągu kilku minut. Iza potrzymaj jej przy tym gazę, jak się obudzi to jej to oczyszczę i zaszyje.
Starałam się zachować trzeźwy umysł, jednak widząc, że krwawienie nie ustaje poczułam, że robi mi się słabo. Doktor chyba to zauważył, bo kazał Andersonowi wyprowadzić mnie z pomieszczenia. Usiadłam na korytarzu i starałam się głęboko oddychać, byle tylko nie zemdleć. Nie doczekanie żebym się zbłaźniła przy tej pożal się boże gwiazdeczce.

Matt:
Po co uderzyłem w tę piłkę tak mocno? Jakbym nie mógł trochę przystopować. Kompletnie zapomniałem, że gramy przeciwko kobietom. Widziałem, że wyskoczyła zbyt wysoko. Zagrałem tak jak przeciwko koledze z drużyny, niepotrzebnie zrobiłem jej krzywdę. Przeraziła mnie tą utratą przytomności i tą krwią. Zamarłem. Według nakazu zaniosłem dziewczynę do gabinetu i tam razem z fotografką zostaliśmy poinformowani o stanie zdrowia szatynki. Widząc bladość blondynki lekarz kazał mi zabrać ją na korytarz. Siedząc na jednym z krzesełek zastanawiałem się jak przeprosić siatkarkę. Już wcześniej była na mnie cięta, a po dzisiejszym incydencie lepiej nie pokazywać jej się na oczy. Wytężyłem umysł żeby przypomnieć sobie imię albo, chociaż nazwisko siedzącej obok dziewczyny. Po głębszym zastanowieniu uświadomiłem sobie, że ma takie same nazwisko jak Winiar, jednak imienia nie mogłem sobie przypomnieć.
-Winiarska, jak mogę przeprosić Ewe?
-To ty jej zrobiłeś idioto? – Warknęła mierząc mnie wzrokiem – Lepiej się do niej nie zbliżaj. Zła Wilczek to ktoś, kogo nie chcesz poznać.
-Tak, ale ja muszę ją przeprosić – spojrzałem na nią błagalnie.
-Idź uspokój resztę, zastanowię się.
Na pozór spokojnie poszedłem na sale, dopiero będąc kawałek dalej dałem upust frustracji. Cholerna pani fotograf… że też Ewa nie może mieć jakiejś normalnej przyjaciółki tylko tę wariatkę. Zastanowi się? I pewnie stwierdzi, że mi nie pomoże. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem na sale. Podszedłem do trenera, a ten zawołał resztę.
-Rozcięty łuk brwiowy, także przeżyje – wyjaśniłem krótko.
-Szkoda – usłyszałem od którejś z dziewczyn.
Zawistne stworzenia. Tak jak się spodziewałem mój wzrok natknął się na przesłodzony uśmieszek Anastazji. Okropna dziewczyna, żadnych zahamowań o kulturze nie wspominając. Może i była ładna, ale najgorszego kalibru.
-Dołącz do swojej drużyny, Matt – zaordynował Alekno.
Rozegraliśmy jeszcze dwa sety i rozciągnęliśmy mięśnie i zeszliśmy do szatni. Każdy brał prysznic. Wyjątkowo poczekałem na Maksima, spojrzał na mnie zdziwiony.
-Możesz mi pomóc dogadać się z tą fotografką?
-Czegóż chcesz od naszej uroczej Izy? – Zaśmiał się sugestywnie.
-Poprosić o pomoc w przeproszeniu Ewy – odpowiedziałem mrożąc go wzrokiem.
-To raczej do Wiewióra, on teraz więcej z nią gada niż ja – wyjaśnił.
-Dzięki – mruknąłem i usiadłem z powrotem na ławce.
Musiałem uzbroić się w cierpliwość. Sivożelez wychodzi z szatni zawsze ostatni, także nie spodziewałem się go zbyt szybko. Po 20 minutach był ubrany i gotowy do wyjścia.
-Co Cię do mnie sprowadza, Anderson? – Wspomniałem, że za mną nie przepada? Nie no to teraz mówię. Dobrali się wspaniale… jedno wredne, drugie rude… para idealna! A ta laska to przypadkiem nie jest zajęta? Może, nie wiem, chyba tak.
-Możesz spytać się Winiarskiej jak przeprosić Ewę? – Przeklinając swój los spojrzałem na niego prosząco.
-Zalazłeś jej za skórę, co? – Roześmiał się złośliwie – Daj mi 10 minut.
Czekałem, a on w tym czasie z kimś pisał, zapewne z blondynką.
-Iza zajmie się Ewką. Wrócą do mieszkania koło 18, więc masz 3 godziny czasu. Przygotujesz kolację, ja cię wpuszczę do ich mieszkania. Jak coś spalisz to Winiarska Cię zamorduje… Coś jeszcze? – Zamyślił się – Wiem! Masz jej kupić róże, ale żółte.
-Dzięki, stary – poklepałem go po ramieniu.
-Jedź za mną – uciął krótko.
Po pół godziny byliśmy na miejscu. Po drodze zajrzeliśmy do kwiaciarni i kupiłem bukiet.  Jak się okazało mieszkamy na tym samym osiedlu, w tym samym bloku, w dodatku naprzeciwko siebie. Jakim cudem się nigdy nie spotkaliśmy? Znaczy wiedziałem, że w tamtym mieszkaniu mieszkają jakieś dwie kobiety, ale nigdy nie było okazji ich poznać. Jewgienij wyjął z szafki w korytarzu jakiś materiał i położył go na stół. Spojrzałem na niego pytająco.
-Obrus – przewrócił oczami – Pierwszy raz przygotowujesz kobiecie kolacje?
-No… tak – odwróciłem wzrok.
-Masz jakieś 2,5 godziny.  Zostawiam Cię tu… a Iza tylko siatkareczke przywiezie i przenocuje u mnie, także macie mieszkanie dla siebie – i już go nie było.
Zamknąłem mieszkanie kluczami od kolegi i skierowałem się do osiedlowego sklepiku. Postawiłem na coś, czego na pewno nie zepsuje, czyli spaghetti bologniese. Kupiłem potrzebne składniki, skierowałem kroki do swojego mieszkania. Zostawiłem zakupy w kuchni, a sam przebrałem się w coś luźniejszego. Przeniosłem się do mieszkania sąsiadek, gdzie przygotowałem stół i produkty. Zostało mi 1,5 godziny więc zacząłem przygotowywać kolację. Kiedy skończyłem przykryłem sos przykrywką i poszedłem się do siebie przebrać w wyjściowe ubrania. Równo o 18 usłyszałem otwierane drzwi.
-Bawcie się dobrze – trzaśnięcie drzwiami. No to czas na przedstawienie.

Ewa;
Nie dość, że ten kretyn rozciął mi brew, to jeszcze moja ukochana przyjaciółka nie dała mi zjeść obiadu, ani nawet wrócić do domu, tylko ciągała mnie po galerii handlowej przez blisko 2 godziny. Bolała mnie głowa i jedyne, o czym mogłam myśleć to łóżko i jedzenie. Iza jednak była nieustępliwa i koniecznie dzisiaj musiała kupić Nikołajowi prezent, kiedy wreszcie jej się to udało to musiała jeszcze wybrać coś dla Krzyśka i Maksima i Jewgienija. Myślałam, że ją w końcu zabije. Kiedy wreszcie (!) Wróciłyśmy do domu to cmoknęła mnie w policzek i kazała dobrze się bawić i zostawiła mnie samą. Dopiero wtedy mój umysł uchwycił smakowitą woń, podążyłam za zapachem i dotarłam do kuchni, w której zastałam Andersona, który nakładał makaron na talerze. CO on tu do jasnej anielki robi?!
-Usiądź sobie w jadalni, zaraz przyjdę – zaordynował, niemal mnie ignorując. Co on u siebie jest?
-Co ty tu robisz? – Warknęłam. Ależ on mi działa na nerwy…
-Obecnie nakładam nam kolacje – Zabić to za mało… Zdecydowanie za mało – no idźże.
Przewróciłam oczami, ale posłuchałam. Po chwili siatkarz przyniósł talerze, rozlał nam do kieliszków wino i na chwilę wrócił do kuchni, kiedy wrócił trzymał w rękach bukiet moich ulubionych żółtych róż.
-To dla ciebie – podał mi je.
-Dziękuję – powąchałam kwiaty – Skąd..?
-Od Izy – odparł krótko. Moja złość jakby z lekka przygasła. Starał się. Gdyby nie to, Iza by mu nie pomogła – Daj wstawie je do wody.
Dopiero teraz zauważyłam, że na szafce stoi przyszykowany wazon. Jedliśmy w ciszy. Nie spodziewałam się po nim, że jest tak dobrym kucharzem.
-Pyszna ta twoja kolacja – upiłam łyk wina.
-Jedyne danie, które mi wychodzi – zaśmiał się.
-Jakbym słyszała Izę, gdyby nie ja podejrzewam, że padłaby z głodu – na moich ustach zaigrał uśmiech, na wspomnienie umiejętności kulinarnych przyjaciółki.
-Nie może być aż tak źle – spojrzał na mnie krytycznie.
-Masz rację jest jeszcze gorzej – roześmiałam się, a napięcie między nami zniknęło jak za dotknięciem magicznej różdżki – Może kiedyś Ci opowiem, co kiedyś zrobiła.
-Czyli zakładasz, że będzie następne spotkanie?
-Okaże się – uniosłam brew – Może przeniesiemy się do salonu? Obejrzymy film, porozmawiamy.
Wzięłam nasze kieliszki i skierowałam się do pokoju obok, gdzie usiadłam na kanapie.
-Wybierz coś, zdaje się na ciebie – ku mojemu zdumieniu wybrał jakąś komedie romantyczną.
Zamiast oglądać skupiliśmy się na rozmowie. Jak się okazało mieliśmy wiele wspólnego. Słuchaliśmy tych samych zespołów, czytaliśmy te same książki, jak się dowiedziałam mieliśmy również te same preferencje sportowe. Oboje kochaliśmy siatkówkę ponad wszystko i oboje pokochaliśmy bełchatowską skrę. Nawet problemy z wymową miasta przez Matta, nie były problemem, a powodem do śmiechu. Spędziliśmy czas na miłej rozmowie, poznając się nawzajem.
-Może teraz jakiś horrorek? – Zaproponował uśmiechając się łobuzersko.
-Czemu nie – odpowiedziałam, choć w duchu się skrzywiłam… Nienawidziłam tego rodzaju filmów, niby wiedziałam, że to wszystko na niby, a i tak się bałam.
Po chwili film się zaczął, wszystko było w porządku zanim nie zaczęła się właściwa akcja. Podskoczyłam i odruchowo przytuliłam się do przyjmującego.
-Nie mów, że się boisz? – Zaśmiał się – Może wyłączyć?
-Nie, oglądajmy – walnęłam go w ramie. Ten w zamian udał, że go zabolało i objął mnie ramieniem.
-Lepiej?

-Taaaaa – ziewnęłam, opierając głowę wygodnie o tors chłopaka. Nawet nie wiem, kiedy oczy mi się same zamknęły.
-------------------------------------
Cześć :)
Mamy nadzieję że się podoba. Czekamy na opinię :)

sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 3

Ewa:
Wstałam kilka minut po zadźwięczeniu budzika, gdyby nie wydobywał się z mojego telefonu podejrzewam, że jego żywot byłby krótki. Przeciągnęłam się, ruszając powoli do łazienki. Po względnym ogarnięciu wyglądu, w niemal dobrym humorze poszłam do kuchni zwabiona niebiańskim zapachem.
-Królestwo za kawę – jęknęłam, będąc już prawie w pełni przytomna podziękowałam za podany kubek.
-Zgadnij, kto przysłał paczkę – uśmiechnęła się promiennie. Iza rano przytomna i szczęśliwa? Są tylko dwie możliwości – Niko wysłał się w paczce albo dotarł prezent od Bartmana.
-Nikołaja tu nie widzę, więc gdzie masz te swoje Red bulle?
-U mnie w pokoju, jak chcesz to ci przyniosę puszkę albo lepiej wezmę Ci butelkę – powiedziała z prędkością karabinu maszynowego i już jej nie było, kilka sekund później wróciła dzierżąc w dłoniach dwie butelki – Jedna dla ciebie, druga dla mnie.
Wrzuciła je do naszych toreb… chwila… moja z tego, co pamiętam była w moim pokoju, ale nie wnikam. Znając ją odkąd dostała swój „boski nektar” lata po mieszkaniu jak nakręcona i oczywiście ja tego nie słyszałam… Nie ma to jak mocny sen.
-Tak w ogóle to te kanapki są dla ciebie, zapakowałam Ci też coś na potem.
Niemrawo jadłam swój posiłek, a ona grzebała w telefonie zapewne pisząc ze swoim ukochanym. Gdybym była zwolenniczką związków powiedziałabym, że im współczuje, ale moja wina, że Iza nie chciała mnie słuchać? Ja wolę się bawić, bez żadnych zobowiązań, obietnic, nic. Liczy się dobra zabawa. Nie dałabym rady wytrzymać z jednym facetem tyle czasu, co oni… Prawie dwa lata! To już choroba jest, że też się jej jeszcze nie znudził… ale nie wnikam, jej życie.
-Ewuuuś, nie żeby coś, ale jest za 5 dziewiąta – spuściła wzrok.
-Co kurna?! Za ile?! – Dopiłam jednym haustem kawę i zgarniając po drodze kurtkę i torbę pobiegłam do drzwi, wcisnęłam na nogi buty i obejrzałam się za siebie – IZA!    
-No biegnę.

Iza:
Miałam całkiem dobry humor, pomijając to, że po raz kolejny spóźnię się do pracy, ale na moje usprawiedliwienie dodam, że Alekno się nie czepiał o te kilku minutowe spóźnienia.  Przyspieszyłam i po chwili byłam już na hali. Usłyszałam tylko rozmowy, więc nie jest jeszcze źle.
-Trenerze, ja bardzo przepraszam, ale były okropne korki, a nie mogłyśmy się z Wilczkiem zebrać i jakoś tak wyszło no przepraszam – uśmiechnęłam się jak najładniej umiem.
-Winiarska ty już nie kłam tylko powiedz, że zabalowałaś – zaśmiał się Maksim, na co tylko przewróciłam oczami.
-Ewa, zaraz dołączy poszła się tylko przebrać – w tym też momencie drzwi się otwarły i wpadła przez niezdyszana dziewczyna.
- Bardzo pana przepraszam to się więcej nie powtórzy – powiedziała ze skruchą.
-Ja myślę – zjechał ją wzrokiem – No panienki, 50 kółeczek na rozgrzewkę.
Dziewczyny zgodnie jęknęły, gdyż zwykle z tego, co mówiła przyjaciółka miały max 30 okrążeń. Przyniosłam ze swojego gabinetu sprzęt i laptopa i zrobiłam im kilka zdjęć, kiedy biegli, co dziwne chłopcy nie błaznowali. Z tym spostrzeżeniem odezwałam się do pana Władimira.
-Panie Alekno, może tak częściej będą mieć treningi z dziewczynami, co? – Uśmiechnęłam się.
-Przynajmniej się nie wygłupiają – zganił wzrokiem Aleksieja, który zagadywał swoją siostrę – To niespodzianka dla nich, ale Tobie powiem… od następnego tygodnia będą mieć tak w każdy wtorek.
-To ciekaw pomysł – zgodziłam się – Byle tylko panowie się nie zaczęli popisywać, bo to się może źle skończyć.
-Już ja o to zadbam – Klasnął w dłonie przywołując do siebie zespół – Dobierzcie się w pary numerami.
Od razu w oczy rzucił mi się ucieszony Anderson i zły Maksim. Dopiero po chwili zatrybiłam, że Matthew trafił na Ewę, a Maks na Anastazję. To będzie ciekawe. Z opowieści Ewy wynikało, że Ana gadała na okrągło o Michajłowie na zmianę z Andersonem.

Ewa:
-Ewa Wilczek – podałam mu dłoń.
-Matt – jednak nie dałam mu dokończyć.
-Tak, tak wiem wielki pan Anderson, który jest tak ślepy, że nie zauważa nikogo jak idzie chodnikiem.
-Ach… czyli mam doczynienia z wariatką wpadającą na Bogu ducha winnych przechodniów?
-To ty na mnie wpadłeś – prychnęłam.
-No oczywiście i co jeszcze? Zaliczyłem Spiridonowównę? – Parsknął śmiechem.
-Nie wiem czy byłbyś aż tak zdesperowany – uśmiechnęłam się
-Romanse to po treningu! – Usłyszeliśmy od trenera.
Matt podrapał się nerwowo po karku, uśmiechnął się z zakłopotaniem.
-Odbijamy – podał w moją stronę – Co ty na kawę po treningu?
-Nie. Skup się – warknęłam. Nie doczekanie żebym umówiła się z NIM.
-Weź tą… jak jej tam… tę fotografkę – przygryzł wargę.
-Ona ma imię.
-Ja w przeciwieństwie do tamtych – wskazał dłonią swoich kumpli z drużyny – nie latam za nią i niezbyt ją znam.
-Wspomniała mi o tym – uniósł wyczekująco brew – Nie twój interes, co mówiła.
-To mnie dotyczy – wywróciłam na to oczami całkowicie skupiając się na poprawnym odegraniu.

W tym momencie nasza rozmowa się urwała. Kątem oka obserwowałam chichoczącą przyjaciółkę, która robiła zdjęcia wkurzonemu Michajłowowi i rozświergotanej Anastazji. Biedny chłopak, my z nią nie możemy wytrzymać, a co dopiero on? Pogrążona w swoich myślach nie zauważyłam, kiedy zleciał czas i mieliśmy rozegrać sparingowy mecz. Trener ogłosił wyjściowe szóstki i zaczęliśmy. Graliśmy zaciekle, obydwie drużyny walczyły o każdą piłkę. Panowie podczas ataku nie odpuszczali i czułam, że będę mieć siniaki. W pewnym momencie poczułam obezwładniający ból…
_____________________________________
Co stało się Ewie dowiecie się w kolejnym odcinku :) Ma ktoś jakieś przypuszczenia? :D
Dziękujemy za tyle wyświetleń i dwie obserwatorki ♥ To bardzo motywuje!

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 2

Rozdział 2

Nikołaj:
Tak bardzo tęsknię za moją księżniczką. Tak bardzo brak mi jej widoku, uśmiechu, głosu, oddałbym wszystko, aby mieć ją obok. Zostało jeszcze zaledwie pół roku do końca jej stażu. Kończył się listopad, więc za miesiąc ją wreszcie zobaczę.
-Chris, pomożesz mi? - krzyknąłem do stojącego niemal po drugiej stronie hali mężczyzny.
Po chwili już był obok mnie.
-O co chodzi, młody?
-Pomożesz mi w zakupach?
-Zależy czego… wiesz że ja raczej w tej dziedzinie zdolny nie jestem - zaśmiał się wesoło.
-Pierścionek, chcę kupić Izie pierścionek - mruknąłem drapiąc się po karku z nerwów.
-Chcesz się jej oświadczyć? Wreszcie! Gratuluje stary, wy jesteście już jak stare małżeństwo tylko że ona tam a ty tu, ale się kochacie i jesteście już tak długo razem… - no tak jak Igła się rozkręci to nic go nie uspokoi.
-W styczniu będą dwa lata… to jak pomożesz?
-Tobie zawsze - poczochrał mnie i już go nie było, będąc już po drugiej stronie krzyknął - Po treningu?
Kiwnąłem twierdząco i wróciłem do podbijania piłki. Czułem się szczęśliwy, pewny swojego uczucia i ukochanej.

Matthew:
Nie mogłem przestać myśleć o tamtej dziewczynie. Była taka piękna, delikatna, mała, krucha. Widziałem ją raz a utkwiła mi w pamięci… ileż bym dał żeby spotkać ją po raz drugi, żeby zgodziła się ze mną spotkać. Chociaż raz.
-Anderson, skup się do cholery! Kolejny raz Ci opowiadam planuje zaprosić Ize na kolacje, a ty nic! - fochnął się Poletaew.
-Wika, bez obrazy, ale mnie to nie interesuje idź do Maksa on chętnie po rozpływa się nad naszą uroczą panią fotograf.
Młody prychnął obrażony i już go nie było. Nie rozumiałem jej fenomenu, tylko ja i Aleksiej niezbyt za nią przepadaliśmy. Spirik tłumaczył że to dlatego że jest tak samo wredna co jej koleżaneczka, z którą Anastazja jego siostra gra w drużynie, a czym ja się tłumaczyłem? Sam nie wiem, po prostu coś mi w niej nie pasowało.Jeszcze od jutra mamy się użerać z panienkami z naszej żeńskiej drużyny. Za jakie grzechy?! Nie narzekałbym, ale tam jest Ana, a ona jest gorsza niż zmora. Dużo, dużo gorsza!

Maksim:
Odliczałem minuty do końca treningu, kiedy przyplątał się Młody.
-Maksim, uda mi się wreszcie! - czyli czekają mnie ciężkie minuty…. nawijał i nawijał. Myślałem że nie skończy. Rozumiem że wszyscy mają go dość, ale ja wcale nie jestem inny. Winiarska jest ładna i miła, ale zajęta co dla mnie jest rzeczą świętą i nie mam zamiaru jej rozwalać związku.
-Michajłow! - matko kolejny… za co?!
-Panowie, koniec na dzisiaj - krzyknął trener i jak najszybciej skierowałem się do szatni.
-Wpadnij wieczorem, żona pojechał do rodziców, wypijemy piwo, mecz obejrzymy. Co ty na to? - zaproponował Teo.
-Może być - ruszyłem pod prysznic - będę koło 20.

Nikołaj:
-Na pewno ten się jej spodoba? - dopytywałem się.
-Jak znam Małą to tak - zapewniał mnie Krzysiek.
-A co jeśli nie? Co jeśli się nie zgodzi? - zaczynałem panikować.
-Iza Cię kocha, więc bądź spokojny - poklepał mnie po ramieniu i wsiadł do swojego auta.
-Oby się udało, oby - szepnąłem do siebie zamykając za sobą drzwi.

 _______________________________________
Witamy :D
Trochę inna perspektywa. Co wy na to? :)

niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 1

Rozdział 1

Iza:
Biegałam po hali z aparatem starając się uchwycić, choć na kilku zdjęciach pracę chłopaków nie ich wygłupy. Powoli miałam tego dość, zresztą nie tylko ja. Alekno sprawiał wrażenie jakby miał za chwilę wyjść z siebie i stanąć obok, a mówiąc krótko był wkurwiony. Siatkarze Zenitu byli gorsi niż Resoviacy, a ich przebić jest naprawdę trudno. Po raz kolejny parsknęłam wściekle, kiedy nie miałam, czemu, ani komu zrobić zdjęcia.
-Jewgienij, ogarnij tych debili błagam – mruknęłam do siedzącego obok mężczyzny, jako jeden z nielicznych nie uczestniczył w ich wygłupach.
-Panowie! – wrzasnął wreszcie Alekno, siatkarze grzecznie do niego podbiegli – Za tydzień macie pierwszy mecz w sezonie, więc ogarnąć się migiem.
-Tak jest trenerze! – krzyknęli zgodnie i ruszyli do ćwiczeń.
Od tego momentu trening przebiegał spokojnie, no nie licząc kilku wyskoków, ale w porównaniu z tym, co było to był raj. Dwie godziny później po krótkim, bo dwu setowym meczu skończyliśmy. Byłam cholernie zmęczona, a zagadujący mnie Rosjanin niemiłosiernie mnie irytował.
-Zgódź się, co ci szkodzi?
-Twoje towarzystwo – wysyczałam pod nosem po polsku.
-Czyli się zgadzasz? – ten jego entuzjazm mnie kiedyś dobije.
-Nie, ile razy mam Ci powtórzyć? – jęknęłam zrezygnowana.
-Będę po ciebie o 20 – cmoknął mnie w policzek i już go nie było na hali.

Ewa:
Miałam jeszcze 10 minut do treningu, więc wyszłam na korytarz mając nadzieję spotkać Izę, która powinna jeszcze być w budynku. Rozejrzałam się i zobaczyłam skrzywioną przyjaciółkę, trzymającą się za policzek i patrzącą z niechęcią w stronę męskiej szatni.
-Znowu Wika? – zaśmiałam się wesoło – Umów się z chłopakiem i będziesz miała spokój.
-Ale to dzieciak nooo
-U Niko Ci to nie przeszkadza – wystawiłam w jej stronę język.
-Niko to Niko – rozmarzyła się.
-Wracaj na ziemię, Izuś – poczochrałam jej grzywkę.
-Osz ty cholero – zaczęła mnie gonić, ale cóż kondycja mojej przyjaciółki jest dość nikła –Nie śmiej się ze mnie, ja tęsknie.
-Tsaa, biedactwo – kolejny raz wybuchnęłam śmiechem.
-Wilczek, trening! – usłyszałam kobiecy krzyk. Cmoknęłam przyjaciółkę w policzek i pognałam za Nadią.
Odbijałam w parze z Taszą, plotkowałyśmy na przeróżne tematy. Omawiałyśmy właśnie głupotę naszej ukochanej pani kapitan, kiedy ta do nas podbiegła.
-Nie uwierzycie! – zapiszczała, już miałam jej dość – Od jutra do końca tygodnia będziemy miały treningi razem z moim bratem i jego przyjaciółmi! To taaakie super! I będzie Matt! On jest taaak przystojny, że wow! Ale ten Jewgienij to też ciaaaaacho! No i Maksim jest taaaki mniam!
Gadała jak nakręcona, choć ani ja ani Natasza nie miałyśmy ochoty jej słuchać. Jedyne, o czym marzyłam w tym momencie to wziąć zamach i przyłożyć jej tak, że by się zamknęła. Zrobiłabym tylko przysługę społeczeństwu. Wreszcie sobie poszła, a za jej plecami pokazałam niezbyt kulturalny gest.
-Ewka, co ty taka agresywna? – parsknęła śmiechem środkowa.
-Za dużo czasu z Izą – wywróciłam oczami.
Ćwiczyłyśmy kolejne elementy, aż wreszcie przyszedł upragniony moment – trener miała wybrać szóstkę na mecz.
-Rozgrywająca – Tasza, Środek – Katja i Pasza, Przyjęcie – Anastazja i Ewa, Atak – Karina, Libero – Nadja.

Przybiłyśmy z Nat piątkę i razem z pozostałymi zawodniczkami poszłyśmy na płytę boiska. Po chwili druga szóstka również była gotowa. Zaczęłyśmy mecz. Było ciężko, ale po półtorej godziny zeszłyśmy do szatni, jako wygrane w stosunku 2 do 1. Wróciłam do domu padnięta i mimo że byłam głodna to padłam w sypialni i szybko zasnęłam.

czwartek, 2 lipca 2015

Prolog

Prolog

Iza:
Czekałam już dobre 15 minut na moją roztrzepaną przyjaciółkę Ewę. Sączyłam powoli mrożoną herbatę rozmyślając, w jaki sposób wytłumaczy się tym razem. Wyciągnęłam telefon i wystukałam „Gdzie ty?”

Ewa:
Biegłam prosto z hali. Trener zatrzymał mnie, bo z jakiegoś powodu nie mogłam się skupić. Starałam się wszystko szybko załatwić, ale wyszło jak zawsze. Wychodząc z budynku byłam spóźniona 5 minut, wiedziałam, że jeśli spóźnię się jeszcze bardziej czeka mnie kolejny wykład. Przyspieszyłam, poprawiając osuwającą się z mojego ramienia torbę. Nagle poczułam jak odbijam się od czegoś twardego. Udało mi się zamortyzować upadek i ignorując wyciągniętą dłoń mężczyzny sama się podniosłam.
-Nie biega się jak wariatka tratując przechodniów – zauważył ze śmiechem.
-Patrzy się gdzie się chodzi – warknęłam zadzierając głowę.
Okropnie wysoki, może 20 centymetrów wyższy niż ja, czyli ma około 205 centymetrów wzrostu. Siatkarz, koszykarz czy zwykły człowiek? Moim oczom ukazał się lekki zarost, ponętne usta i oczy, które były w kolorze szafiru. Był przystojny, ale nie mogłam dać po sobie poznać, że zrobił na mnie jakiekolwiek wrażenie.
-To ty na mnie wpadłaś – uniósł brew.
-Nie pamiętam żebyśmy przeszli na „ty” – obdarzyłam go kpiącym uśmieszkiem – Żegnam pana, nie mam czasu.
Oddaliłam się szybkim krokiem całkowicie go ignorując.
-Jestem Matt – doleciał mnie jego krzyk.

Iza:
Nim dopiłam herbatę do środka wpadła zdyszana Ewka.
-Nie uwierzysz, co się stało! – Prychnęła rzucając torbę na krzesło.
-Co tym razem?
-Wpadłam na jakiegoś faceta, wieżowiec normalnie, ale taki cham. Zamiast mnie kulturalnie przeprosić to jeszcze mi wytknął, że to ja na niego wpadłam. Jakby nie mógł być dżentelmenem!
Widząc jej wściekłą minę miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. To brzmiało dość komicznie.
-Wiesz, że skoro to ty na niego wpadłaś to ty powinnaś przeprosić, nie?
-No niby tak, ale noo… - uśmiechnęła się pod nosem.

-Oj Ewka – zaśmiałam się głośno.
>>>>>>>>>>
Cześć!
Uprzedzam że rozdziały nie będą długie to tak na wstęp :)
Jeśli się komuś podoba to prosimy o komentarz :)
Do przeczytania, Iza&Ewa :P

Witam!

Witam, a raczej witamy :)
Razem z przyjaciółką wpadłyśmy na pomysł stworzenia tego bloga w szkole i tak też powstała ta historia.
Opowiadanie opisuje losy dwóch przyjaciółek Izy i Ewy. Pierwsza z nich zostaje przyjęta na staż jako fotograf Zenitu, druga jest siatkarką w żeńskiej sekcji Zenitu. Co by tu jeszcze powiedzieć... płci brzydkiej jest całkiem sporo :P Są Amerykanie, Polacy, Bułgarzy, Rosjanie także do wyboru do koloru :D
Mam nadzieje że kogoś zainteresujemy :D
A tu jeden z naszych bohaterów :)
Razem z Panem Idealnym gorąco pozdrawiamy :D