niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 1

Rozdział 1

Iza:
Biegałam po hali z aparatem starając się uchwycić, choć na kilku zdjęciach pracę chłopaków nie ich wygłupy. Powoli miałam tego dość, zresztą nie tylko ja. Alekno sprawiał wrażenie jakby miał za chwilę wyjść z siebie i stanąć obok, a mówiąc krótko był wkurwiony. Siatkarze Zenitu byli gorsi niż Resoviacy, a ich przebić jest naprawdę trudno. Po raz kolejny parsknęłam wściekle, kiedy nie miałam, czemu, ani komu zrobić zdjęcia.
-Jewgienij, ogarnij tych debili błagam – mruknęłam do siedzącego obok mężczyzny, jako jeden z nielicznych nie uczestniczył w ich wygłupach.
-Panowie! – wrzasnął wreszcie Alekno, siatkarze grzecznie do niego podbiegli – Za tydzień macie pierwszy mecz w sezonie, więc ogarnąć się migiem.
-Tak jest trenerze! – krzyknęli zgodnie i ruszyli do ćwiczeń.
Od tego momentu trening przebiegał spokojnie, no nie licząc kilku wyskoków, ale w porównaniu z tym, co było to był raj. Dwie godziny później po krótkim, bo dwu setowym meczu skończyliśmy. Byłam cholernie zmęczona, a zagadujący mnie Rosjanin niemiłosiernie mnie irytował.
-Zgódź się, co ci szkodzi?
-Twoje towarzystwo – wysyczałam pod nosem po polsku.
-Czyli się zgadzasz? – ten jego entuzjazm mnie kiedyś dobije.
-Nie, ile razy mam Ci powtórzyć? – jęknęłam zrezygnowana.
-Będę po ciebie o 20 – cmoknął mnie w policzek i już go nie było na hali.

Ewa:
Miałam jeszcze 10 minut do treningu, więc wyszłam na korytarz mając nadzieję spotkać Izę, która powinna jeszcze być w budynku. Rozejrzałam się i zobaczyłam skrzywioną przyjaciółkę, trzymającą się za policzek i patrzącą z niechęcią w stronę męskiej szatni.
-Znowu Wika? – zaśmiałam się wesoło – Umów się z chłopakiem i będziesz miała spokój.
-Ale to dzieciak nooo
-U Niko Ci to nie przeszkadza – wystawiłam w jej stronę język.
-Niko to Niko – rozmarzyła się.
-Wracaj na ziemię, Izuś – poczochrałam jej grzywkę.
-Osz ty cholero – zaczęła mnie gonić, ale cóż kondycja mojej przyjaciółki jest dość nikła –Nie śmiej się ze mnie, ja tęsknie.
-Tsaa, biedactwo – kolejny raz wybuchnęłam śmiechem.
-Wilczek, trening! – usłyszałam kobiecy krzyk. Cmoknęłam przyjaciółkę w policzek i pognałam za Nadią.
Odbijałam w parze z Taszą, plotkowałyśmy na przeróżne tematy. Omawiałyśmy właśnie głupotę naszej ukochanej pani kapitan, kiedy ta do nas podbiegła.
-Nie uwierzycie! – zapiszczała, już miałam jej dość – Od jutra do końca tygodnia będziemy miały treningi razem z moim bratem i jego przyjaciółmi! To taaakie super! I będzie Matt! On jest taaak przystojny, że wow! Ale ten Jewgienij to też ciaaaaacho! No i Maksim jest taaaki mniam!
Gadała jak nakręcona, choć ani ja ani Natasza nie miałyśmy ochoty jej słuchać. Jedyne, o czym marzyłam w tym momencie to wziąć zamach i przyłożyć jej tak, że by się zamknęła. Zrobiłabym tylko przysługę społeczeństwu. Wreszcie sobie poszła, a za jej plecami pokazałam niezbyt kulturalny gest.
-Ewka, co ty taka agresywna? – parsknęła śmiechem środkowa.
-Za dużo czasu z Izą – wywróciłam oczami.
Ćwiczyłyśmy kolejne elementy, aż wreszcie przyszedł upragniony moment – trener miała wybrać szóstkę na mecz.
-Rozgrywająca – Tasza, Środek – Katja i Pasza, Przyjęcie – Anastazja i Ewa, Atak – Karina, Libero – Nadja.

Przybiłyśmy z Nat piątkę i razem z pozostałymi zawodniczkami poszłyśmy na płytę boiska. Po chwili druga szóstka również była gotowa. Zaczęłyśmy mecz. Było ciężko, ale po półtorej godziny zeszłyśmy do szatni, jako wygrane w stosunku 2 do 1. Wróciłam do domu padnięta i mimo że byłam głodna to padłam w sypialni i szybko zasnęłam.

1 komentarz: