sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 3

Ewa:
Wstałam kilka minut po zadźwięczeniu budzika, gdyby nie wydobywał się z mojego telefonu podejrzewam, że jego żywot byłby krótki. Przeciągnęłam się, ruszając powoli do łazienki. Po względnym ogarnięciu wyglądu, w niemal dobrym humorze poszłam do kuchni zwabiona niebiańskim zapachem.
-Królestwo za kawę – jęknęłam, będąc już prawie w pełni przytomna podziękowałam za podany kubek.
-Zgadnij, kto przysłał paczkę – uśmiechnęła się promiennie. Iza rano przytomna i szczęśliwa? Są tylko dwie możliwości – Niko wysłał się w paczce albo dotarł prezent od Bartmana.
-Nikołaja tu nie widzę, więc gdzie masz te swoje Red bulle?
-U mnie w pokoju, jak chcesz to ci przyniosę puszkę albo lepiej wezmę Ci butelkę – powiedziała z prędkością karabinu maszynowego i już jej nie było, kilka sekund później wróciła dzierżąc w dłoniach dwie butelki – Jedna dla ciebie, druga dla mnie.
Wrzuciła je do naszych toreb… chwila… moja z tego, co pamiętam była w moim pokoju, ale nie wnikam. Znając ją odkąd dostała swój „boski nektar” lata po mieszkaniu jak nakręcona i oczywiście ja tego nie słyszałam… Nie ma to jak mocny sen.
-Tak w ogóle to te kanapki są dla ciebie, zapakowałam Ci też coś na potem.
Niemrawo jadłam swój posiłek, a ona grzebała w telefonie zapewne pisząc ze swoim ukochanym. Gdybym była zwolenniczką związków powiedziałabym, że im współczuje, ale moja wina, że Iza nie chciała mnie słuchać? Ja wolę się bawić, bez żadnych zobowiązań, obietnic, nic. Liczy się dobra zabawa. Nie dałabym rady wytrzymać z jednym facetem tyle czasu, co oni… Prawie dwa lata! To już choroba jest, że też się jej jeszcze nie znudził… ale nie wnikam, jej życie.
-Ewuuuś, nie żeby coś, ale jest za 5 dziewiąta – spuściła wzrok.
-Co kurna?! Za ile?! – Dopiłam jednym haustem kawę i zgarniając po drodze kurtkę i torbę pobiegłam do drzwi, wcisnęłam na nogi buty i obejrzałam się za siebie – IZA!    
-No biegnę.

Iza:
Miałam całkiem dobry humor, pomijając to, że po raz kolejny spóźnię się do pracy, ale na moje usprawiedliwienie dodam, że Alekno się nie czepiał o te kilku minutowe spóźnienia.  Przyspieszyłam i po chwili byłam już na hali. Usłyszałam tylko rozmowy, więc nie jest jeszcze źle.
-Trenerze, ja bardzo przepraszam, ale były okropne korki, a nie mogłyśmy się z Wilczkiem zebrać i jakoś tak wyszło no przepraszam – uśmiechnęłam się jak najładniej umiem.
-Winiarska ty już nie kłam tylko powiedz, że zabalowałaś – zaśmiał się Maksim, na co tylko przewróciłam oczami.
-Ewa, zaraz dołączy poszła się tylko przebrać – w tym też momencie drzwi się otwarły i wpadła przez niezdyszana dziewczyna.
- Bardzo pana przepraszam to się więcej nie powtórzy – powiedziała ze skruchą.
-Ja myślę – zjechał ją wzrokiem – No panienki, 50 kółeczek na rozgrzewkę.
Dziewczyny zgodnie jęknęły, gdyż zwykle z tego, co mówiła przyjaciółka miały max 30 okrążeń. Przyniosłam ze swojego gabinetu sprzęt i laptopa i zrobiłam im kilka zdjęć, kiedy biegli, co dziwne chłopcy nie błaznowali. Z tym spostrzeżeniem odezwałam się do pana Władimira.
-Panie Alekno, może tak częściej będą mieć treningi z dziewczynami, co? – Uśmiechnęłam się.
-Przynajmniej się nie wygłupiają – zganił wzrokiem Aleksieja, który zagadywał swoją siostrę – To niespodzianka dla nich, ale Tobie powiem… od następnego tygodnia będą mieć tak w każdy wtorek.
-To ciekaw pomysł – zgodziłam się – Byle tylko panowie się nie zaczęli popisywać, bo to się może źle skończyć.
-Już ja o to zadbam – Klasnął w dłonie przywołując do siebie zespół – Dobierzcie się w pary numerami.
Od razu w oczy rzucił mi się ucieszony Anderson i zły Maksim. Dopiero po chwili zatrybiłam, że Matthew trafił na Ewę, a Maks na Anastazję. To będzie ciekawe. Z opowieści Ewy wynikało, że Ana gadała na okrągło o Michajłowie na zmianę z Andersonem.

Ewa:
-Ewa Wilczek – podałam mu dłoń.
-Matt – jednak nie dałam mu dokończyć.
-Tak, tak wiem wielki pan Anderson, który jest tak ślepy, że nie zauważa nikogo jak idzie chodnikiem.
-Ach… czyli mam doczynienia z wariatką wpadającą na Bogu ducha winnych przechodniów?
-To ty na mnie wpadłeś – prychnęłam.
-No oczywiście i co jeszcze? Zaliczyłem Spiridonowównę? – Parsknął śmiechem.
-Nie wiem czy byłbyś aż tak zdesperowany – uśmiechnęłam się
-Romanse to po treningu! – Usłyszeliśmy od trenera.
Matt podrapał się nerwowo po karku, uśmiechnął się z zakłopotaniem.
-Odbijamy – podał w moją stronę – Co ty na kawę po treningu?
-Nie. Skup się – warknęłam. Nie doczekanie żebym umówiła się z NIM.
-Weź tą… jak jej tam… tę fotografkę – przygryzł wargę.
-Ona ma imię.
-Ja w przeciwieństwie do tamtych – wskazał dłonią swoich kumpli z drużyny – nie latam za nią i niezbyt ją znam.
-Wspomniała mi o tym – uniósł wyczekująco brew – Nie twój interes, co mówiła.
-To mnie dotyczy – wywróciłam na to oczami całkowicie skupiając się na poprawnym odegraniu.

W tym momencie nasza rozmowa się urwała. Kątem oka obserwowałam chichoczącą przyjaciółkę, która robiła zdjęcia wkurzonemu Michajłowowi i rozświergotanej Anastazji. Biedny chłopak, my z nią nie możemy wytrzymać, a co dopiero on? Pogrążona w swoich myślach nie zauważyłam, kiedy zleciał czas i mieliśmy rozegrać sparingowy mecz. Trener ogłosił wyjściowe szóstki i zaczęliśmy. Graliśmy zaciekle, obydwie drużyny walczyły o każdą piłkę. Panowie podczas ataku nie odpuszczali i czułam, że będę mieć siniaki. W pewnym momencie poczułam obezwładniający ból…
_____________________________________
Co stało się Ewie dowiecie się w kolejnym odcinku :) Ma ktoś jakieś przypuszczenia? :D
Dziękujemy za tyle wyświetleń i dwie obserwatorki ♥ To bardzo motywuje!

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny:) Czekam na następny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle czekałam, że aż nie pamiętam od kiedy ^^ Świetne, wprost przebajeczne ;3
    Czy ja tu wyczuwam bardzo celną ścinę? I to w wykonaniu Matt'a?
    Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ale co się dzieje?.. :o
    cornflower girl.

    OdpowiedzUsuń