Rozdział 7 cz.2
Iza:
Leżałam na
łóżku z głośną muzyką w słuchawkach. Chciałam zagłuszyć myśli i wyrzuty
sumienia. Kocham go, a przynajmniej kochałam go do pewnego momentu. Nie da się
przestać od tak kochać. Nie po niemal dwóch latach związku. Nikołaj jest i
zawsze będzie dla mnie kimś wyjątkowym. Jak dziś pamiętam czas, kiedy zaczęłam
się w nim zakochiwać – w jego ciemnych oczach, czarnej czuprynie, uroczym
akcencie i ciepłym uśmiechu. Promieniałam szczęściem, zachowując jak zakochana
nastolatka. Byłam pijana nim. Cieszyłam się każdym najmniejszym kontaktem, a
teraz? Zszedł na dalszy plan, niemal odszedł w zapomnienie. Jego miejsce
zastąpił inny wielkolud. Kompletne przeciwieństwo – blady, jasnooki i brodaty. Nawet
ta rudawa broda mi się podobała. Zakochiwałam się w nim krok po kroku. Nawet
nie umiem już zaprzeczać, choćbym nie wiem jak chciała… a nie chce… Nawet
głośna muzyka nie potrafi zagłuszyć nieproszonych myśli. Nagle przez ostre
metalowe dźwięki przedarł się głośny huk. Otworzyłam oczy, gwałtownie
podniosłam się do pozycji siedzącej i zdjęłam słuchawki. Pierwsze, co
zarejestrowałam to leżące na podłodze drzwi, dopiero po kilku sekundach
zauważyłam stojącego w progu mężczyznę.
-Żenia?
-Martwiłem
się, dobijam się do twojego pokoju od przeszło godziny, a ty nic – posłał mi
przepraszające spojrzenie.
-Miałam
słuchawki – warknęłam.
W jednym
susie znalazł się obok mnie i gwałtownie przycisnął swoje wargi do moich, po
części wbrew sobie oddałam pocałunek. Zarzuciłam mu ręce na szyje przyciągając
go bliżej, aż w końcu oboje wylądowaliśmy na moim łóżku, a pocałunku robiły się
coraz namiętniejsze.
~*~
Po wszystkim
leżeliśmy przytuleni. Leniwie rysowałam szlaczki na jego torsie i zastanawiałam
się, czemu teraz nie mam wyrzutów sumienia, które dręczyły mnie wcześniej.
Czyżbym była aż taką suką? Głośno westchnęłam nie mogąc zrozumieć swojego
sumienia.
-Co cię
gryzie, Maleńka? – Szepnął w moje włosy.
-Jestem przy
tobie tak cholernie szczęśliwa, ale kiedy nie ma Cię obok czuje ogromne wyrzuty
sumienia… Powinnam się zdecydować.
-Jedziesz do
Polski, tam podejmij decyzje – pocałował mnie w głowę – Nawet jeśli wybierzesz
jego będę twoim przyjacielem.
-Jesteś
najlepszy – wyplątałam się z jego ramion. Wciągnęłam na siebie bieliznę i
leżącą nieopodal koszulkę mężczyzny – Weź prysznic, zrobię nam coś do jedzenia,
a potem mnie odwieziesz na lotnisko.
-A ty nie
miałaś samolotu o tej samej porze co Ewa? – Nadal nie podniósł się z posłania.
-Przebukowałam
– pokazałam mu język i poszłam do kuchni.
Byłam zbyt
rozleniwiona by wysilić się na coś więcej niż kanapki, więc szybko uporałam się
z posiłkiem, nalałam nam soku i zawołałam swojego towarzysza. Jedliśmy w ciszy,
jednak ta nam nie przeszkadzała. Po kilkunastu minutach znajdowałam się w ramionach
przyjmującego.
-Pasażerowie
lotu Kazań – Rzeszów proszeni do odprawy.
Pocałowałam
go w policzek, choć wiedziałam, że chciałby więcej. Nie mogłam mu tego dać, nie
tu i nie w tej chwili.
~*~
-Iza! – Po
chwili znajdowałam się w ramionach Bułgara, czując znajome perfumy.
Dopiero przy
nim, w jego ramionach poczułam tę obezwładniającą tęsknotę. Uczucia wróciły ze
zdwojoną siłą.
-Tęskniłam –
szepnęłam w jego wargi.
W
samochodzie nie mogłam oderwać od niego wzroku. Po wejściu do mieszkania
straciliśmy wszelkie zahamowania. W każdym pocałunku i dotyku przelewaliśmy
swoje uczucia.
Leżąc obok
śpiącego Nikołaja czułam się szczęśliwa i przepełniona wyrzutami sumienia. Przy
nim moja miłość odżyła i zaczęłam żałować romansu z Rosjaninem. Kiedy Niko się
dowie nigdy mi tego nie wybaczy. Nie mogę go dłużej okłamywać, lecz nie chce
psuć nam świąt. Nawet nie wiem, kiedy ogarnęła mnie ciemność.
~następnego
dnia rano~
Obudziłam
się czując kuszący zapach śniadania, jednak kiedy do moich nozdrzy dotarł
zapach kawy poczułam, że muszę szybko znaleźć się w łazience. Kiedy torsje
ustały wzięłam krótki prysznic i zastanawiałam się skąd ta reakcja jednak
jedyny powód, jaki mi przyszedł do głowy był niedorzeczny. Zabezpieczaliśmy
się. Szybko przeliczyłam i zaczęło do mnie docierać, że okres spóźnia mi się
już ponad tydzień, co nigdy mi się nie zdarzało. To nie może być prawda… Może
to przez stres? Ubrałam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż.
Wyszłam do kuchni i pierwsze, co zrobiłam to nalałam sobie soku.
-Igła
zaprosił nas do siebie na święta – uśmiechnął się brunet.
-A oni nie
mieli jechać do Wałbrzycha do rodziny Krzyśka? – Zdziwiłam się.
-Mieli, ale
malutka jest chora – na tę określenie lekko się skrzywiłam, a uśpione wyrzuty
sumienia wyszły na wierzch.
-Na którą
mamy być?
-Na 19, a za
jakieś 2 godziny powinien być Rozalin, także nie będziesz sama.
-Macie
jeszcze dzisiaj trening?! – Byłam szczerze zdziwiona.
-Za 40 minut
– skrzywił się – Tylko 2 godziny.
-Tylko – prychnęłam.
-Niestety
muszę się już zbierać, bo mam jeszcze zabrać Fabiana – cmoknął mnie w policzek
i wyszedł.
Odczekałam
kilka minut i niemal wybiegłam z mieszkania do najbliższej apteki. Wzięłam trzy
testy i wróciłam do domu. Przeczytałam uważnie ulotki i wykonałam wszystko
według zaleceń. Pozostało czekać. Po odpowiednim czasie sprawdziłam i upadłam
na kolana widząc na każdym dwie, wyraźne kreski. W tym momencie mój świat się
zawalił. Zniszczyłam wszystko. Całe swoje dotychczasowe życie przekreśliłam idąc
z Siwożelezem do łóżka, a teraz nadeszły tego konsekwencje. Przez myśl przeszło
mi pozbycie się problemu, ale zanim ten pomysł zdążył zagnieździć się w mojej
głowie zadałam sobie mentalny cios w twarz. Po czymś takim nie mogłabym
spojrzeć sobie w twarz, nie potrafiłabym skrzywdzić tej małej istotki wewnątrz
mnie. Podwinęłam koszulkę i położyłam dłoń na brzuchu – zaczęło do mnie docierać,
że za kilka miesięcy zostanę mamą. W tym momencie powzięłam decyzje. To koniec.
Nie będę dalej ciągnąć swoich kłamstw. Penchevowi należą się wyjaśnienia, a
później zniknę z jego życia. Na zawsze.
-Zaopiekuję
się tobą, kruszyno. Z dala od twojego taty i Niko. Z dala od moich błędów.
Będziemy we dwoje. Damy sobie radę.
Posprzątałam
po sobie łazienkę i z nową motywacją wyszłam do salonu, gdzie miałam poczekać
na Rozalina. Po 1,5 godziny bezmyślnego skakania po kanałach usłyszałam pukanie
do drzwi. Kiedy je otworzyłam znalazłam się w ramionach chłopaka.
-Stęskniłem
się za Tobą
-Ja za Tobą
też Rozi – cmoknęłam go w policzek. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie.
-Niko do
mnie dzwonił prosił powiedzieć, że będzie za najpóźniej pół godziny.
Usiedliśmy w
salonie rozmawiając o błahostkach, zawsze miałam dobry kontakt ze starszym
bliźniakiem, więc rozmowa przychodziła nam naturalnie. Nawet się nie zorientowaliśmy,
kiedy minął czas i średni Penczev wrócił do domu. Kiedy mnie pocałował na
powitanie poczułam ból i wstyd. Jak mogłam go tak zranić? Jak mogłam go tak
potraktować?
-Niko musimy
porozmawiać – wykrztusiłam patrząc w podłogę, która nagle wydała mi się
arcyciekawa.
-Zabrzmiało
groźnie – zaśmiał się – Chodź do sypialni.
W głowie
rozbrzmiały mi słowa jednej z ukochanych piosenek, nie sądziłam, że kiedyś
będzie tak idealnie pasować do mojej sytuacji.
„Lecz pamiętaj że…
kochałam Cię
Zakończmy to tak żeby
nie bolało nas już nic
Zakończmy to od jutra będzie dobry czas by żyć
Zakończmy to tak żeby
nie płynęły łzy jak deszcz”
-Nikołaj,
przepraszam – tyle zdołałam z siebie wydusić.
-Kochanie,
co się stało? – łzy zebrały mi się w oczach. Tak bardzo nie chciałam go ranić,
ale już za późno. Widziałam tę bezradność w jego oczach… czułam się jak
najgorsza suka.
-Zdradziłam
Cię – wyszeptałam – Tak bardzo przepraszam…
-Z kim?! Z
kim się puściłaś?! – Wrzeszczał. W sumie to mu się nie dziwie. Sama miałam
ochotę uderzyć siebie.
-To nie jest
ważne – spuściłam wzrok – Naprawdę Cię kocham Niko
-I z tej
miłości wskoczyłaś innemu do łóżka? – Prychnął z ironią – Dzięki za taką
miłość.
Miałam
ochotę zacząć ryczeć albo się uderzyć, ale z trudem się opanowałam.
-Do wieczora
mnie tu nie będzie.
-Mam nadzieje,
że więcej się nie spotkamy – spojrzał na mnie z pogardą i wyszedł, a ja po raz
kolejny dzisiejszego dnia upadłam na kolana łkając. Nad utraconą miłością i
swoją głupotą. Niestety serce nie sługa.
___________________
Witamy,
jeszcze tylko jeden rozdział i epilog :)
Nie wiem czy tego się spodziewaliście, ale mamy nadzieję że się podoba.
Pozdrawiamy Iza&Ewa